Maltańskich piw ciąg dalszy. Tym razem na upale piję Blond Ale, czyli Golden Bay z maltańskiego browaru rzemieślniczego Lord Chambray. Piwo dla blondynek? No cóż, nie należę do tych najjaśniejszych, ale kilka słów o nim napiszę.
Może zacznę od stylu tego piwa. Ale (czyt. ejl), czyli piwo fermentowane z odpowiednimi drożdżami górnej fermentacji, Blonde, czyli jasne. No to mamy piwo jasne górnej fermentacji. Raczej nie spodziewam się szału smaków, skoro APA z tego browaru była taka raczej mniej chmielona. Nie jestem specjalistą, ale wydaje mi się, że Blond Ale powinno być lekkie w smaku i chyba niezbyt mocno gazowane, ale to tylko moje osobiste przemyślenia.
Zanim się rozpiszę, co czuję, a czego nie czuję w tym piwie, to jeszcze słowo streszczenia, tego co browar napisał u siebie o tym piwie. Blondynkowe piwo wzięło swoją nazwę od jedynej piaszczystej plaży na Malcie. Podobno tak się skojarzyło producentowi z amerykańskimi mini browarami. Chwalą się też, że specjalnie sprowadzają amerykańskie chmiele dające smaki cytrusowe i kwiatowe z odrobiną karmelu. Za to w pianie ma być wyczuwalny ziołowy posmak. Poza tym powinno się je podawać w szklance pintowej. No to będzie trudne, bo butelki są o pojemności 0,33l. Na szczęście dają, jako alternatywę goblet, a ten mamy o odpowiedniej pojemności i z niego też będziemy kosztować to piwo. Cytując za Kubą, z 13 stopni plato odfermentowało do 5% alkoholu, czyli powinno być raczej wytrawne. Zaś producent twierdzi, że będzie się dobrze pić.
No to nalewamy i pijemy. Kolor rzeczywiście jest jasny, lekko złotawy. Piana na początku zrobiła się ładna, drobna, ale szybko opadła. Została z niej tylko cienka warstewka na powierzchni piwa i w takim stanie utrzymała się do końca picia. Na początku pachnie dosyć słodko. Najpierw opisałam ten zapach jako miód, później jako karmel, a na koniec stwierdziłam, że to jednak słód. Po tej słodyczy ujawniły się lekkie cytrusy i jasne owoce, może jabłka. Ostatnio w APA też były jabłka, czy to tak ma być? Poza owocami jest jeszcze coś jakby korzennego, lekko pikantnego. Trochę mi się to skojarzyło z naszym Belgian Pale Ale. Na stronie, ani na butelce nie ma podanych chmieli, ale Kuba obstawia Styrian Golding.
Zanim o smaku to jeszcze słowo o nagazowaniu. Jak dla mnie jest ono optymalne. Nie wychodzi mi nosem, ani też nie jest całkiem rozgazowane, ale przyjemne. No to teraz najważniejsze z całej mojej pisaniny, czyli smak. Najpierw spróbowałam trochę piany i ten smak skojarzył mi się od razu z trawą cytrynową, ale taką świeżą. Samo piwo, tak jak w zapachu, na początku jest słodkie, miodowe i karmelowe. Później pojawia się lekka goryczka, ale jak dla mnie to mogłaby być nieco większa. Są też owoce, a szczególnie cytrusy. Jest nawet orzeźwiające. Kubie ten smak kojarzy się z pszeniczniakiem.
Po wypitym piwie przeszedł czas na podsumowanie. Obiecali zioła w pianie i była trawa cytrynowa. Napisali o karmelu i cytrusach, owszem też były. Wspomnieli też o kwiatach, ale ich już nie poczułam. No dobra, koniec marudzenia. Pomimo dużej ilości słodyczy, to Blond Ale smakuje mi bardziej niż APA z tego browaru. Łatwo wchodzi, orzeźwia i rzeczywiście jest jasne i lekkie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz