Od razu przyznam się, że do tego wpisu zbierałam się jakiś miesiąc. Przynajmniej zdjęcia zrobiliśmy już wtedy, a ich obrabianie i pisanie rozwlekło się w czasie. Takie są uroki posiadania prywatnego słońca. Nawiasem mówiąc to była pierwsza klasyczna herbata, którą piliśmy już w trójkę i to w plenerze.
Czasu na pisanie nie mam wiele, więc wpis będzie dość krótki. Nie pamiętam jak smakowała ta herbata wtedy, gdy robiliśmy zdjęcia, więc opiszę ją tak jak ją parzę teraz. Ale zanim o parzeniu to jeszcze o suchych liściach. Yellow Sun kupiłam jako herbatę żółtą, ale szukając o niej informacji znalazłam też w kategorii herbat zielonych, więc tak też możecie ją dostać. Zaintrygował mnie jej zapach, mocno prażone liście i dały aromat przypalonej skórki chleba. Nie żebym ja kiedyś chleb przypaliła, ale takie mam skojarzenie. Taki zapach jest bardziej charakterystyczny dla ciemnych oolongów takich jak Da Hong Pao, a Yellow Sun to żółta herbata przecież. Poza tym liści nie wyróżniały się niczym szczególnym, mocno poskręcane, ciemnobrązowe i w sumie tyle.
A teraz będę parzyć, ale trochę inaczej niż wtedy przy okazji zdjęć. Proporcje: 2 gramy suszu/200ml. Woda: około 85 st.C, bo parzę jak żółtą herbatę. Czasy: I - 1,5 minuty, II - 2 minuty, III - 3 minuty.
Yellow Sun - pierwsze parzenie |
Przed parzeniem liście wylądowały w nagrzanym naczyniu i dały ciekawy zapach. Skojarzył mi się z kruchymi ciasteczkami i czymś bardzo mocno przypieczonym, ale to nie chleb. Napar ma przyjemny, ciepły kolor w odcieniach pomarańczu. Pachnie bardziej jak mocniej oksydowany oolong, niż jak żółte herbaty, które znam, nie ma specyficznych orzeszków, które kojarzą mi się z tym rodzajem herbat. W smaku jest trochę inaczej. Wyczuwam lekką słodycz, ale złamaną pikantnością pochodzącą z przyprażenia liści herbacianych.
Yellow Sun - drugie parzenie |
Podsumowując, bardzo ciekawa herbata. Pachnie jak oolong, a jej napar jest o wiele jaśniejszy. Za to nie tak zmienna w smaku jak przykładowe Da Hong Pao.
Mam nadzieję, że z moją organizacją czasu będzie coraz lepiej i blog nie umrze z powodu powiększenia naszej kolorowo-herbacianej rodzinki.
Yellow Sun - trzecie parzenie |
Bardzo fajny wpis!
OdpowiedzUsuńCiekawa herbata i śliczne zdjęcia. Gdzie można zaopatrzyć się w taką piękną ceramikę?
Herbatę kupiłam w Krakowie. A ceramika pochodzi ze Święta Herbaty i została wykonana przez bardzo sympatyczną czeszkę lub słowaczkę, już nie pamiętam dokładnie :)
Usuńa ja pamietam ciekawe zdjęcie ze Święta Herbaty... :D
UsuńLupus, na Święto Herbaty w tym roku zabieramy tego samego fotografa, może też będą ciekawe ujęcia ;)
UsuńCiekawa słoneczna herbata i ładne wiosenne zdjęcia. Te ciasteczkowo- chlebowe nuty smakowe narobiły mi apetytu:)
OdpowiedzUsuńCiekawy blog. Zaparzę herbatke😊i rozpoczynam czytanie 😊
OdpowiedzUsuńCiekawy blog. Zaparzę herbatke😊i rozpoczynam czytanie 😊
OdpowiedzUsuńkolorem przypomina moją ukochaną yerba mate, którą pijam, ciekawe jak ze smakiem :) chętnie spróbuję czegoś nowego!
OdpowiedzUsuńTo jak Ty pijesz swoją yerbę, że kolor naparu widzisz?
Usuń