Dziś moje grafomańskie wypociny skierowały tory na Mate De Pantera. Ciekawa mate w wielu wydaniach smakowych jak i różnie przetworzona. Opiszę tu wydanie klasyczne zielone, czyli jak podaje producent grun/green/verde.
Susz grubo cięty, ze znikomą ilością patyczków. Pozbawiony pyłu, jasnozielony, na którego kolor składa się kilka odcieni zieleni, jak i brązy. W zapachu dominuje drewno i wyleżakowana roślinność. Kojarzy mi się z taką starą stodołą z sianem, które już sezonowane nie jedną zimę było, ale nie zrozumcie mnie źle. To bardzo przyjemny zapach, podobny do młodego Pu-Erha, ale nie taka zimowa znoszona skarpeta tylko drewno i siano.
Z racji cięcia suszu użyłem wody o temperaturze 80st. C. Podobnie jak Laranjeiras, susz ten jest oporny na temperaturę, a zapalny chłodniejszą wodą nie odda pełni smaku. I pewnie nasuwa się Wam pytanie, dlaczego akurat bambusowa bombilla? Otóż, dlatego że producent proponuje w zestawie ceramiczną tykwę w kolorze seledynowo-zielonym (ja, facet, nie odróżniam kolorów) i prostą bambusową bombillę. A że susz jest gruby, to nawet cedzenie przez zęby nie sprawiłoby problemu.
Po zalaniu w zapachu dalej czuć trawę i mniej drzewnych nut, a jeśli już są to bardziej świeżo ścięte drzewo liściaste. Pije się bezproblemowo. Sama Mate ma bardzo niski poziom goryczki, jest lekko kwaskowata. Na tle innych marek dostępnych w Polsce rzekłbym, że nawet słodka. Jest wyrazista w smaku, choć niewiele się w niej dzieje, tzn. ma płaski profil. Aczkolwiek plusem jest to, że utrzymuje długo smak pomimo wielu zalań. W smaku podobna do bazowego suszu używanego w mieszankach Laranjeiras, poróżniona tylko leciutko dymnym aromatem.
Jeśli ktoś lubi wzbogacać Mate o dodatki owocowe, cytrusowe lub zalewać sokiem z dodatkiem mięty ta pozycja będzie dobra. Dlaczego? Bo yerba nie przykryje całkowicie smaku dodatków. Co do mocy? Na poziomie argentyńskiej elaborady con palo. Majka pisała już kiedyś o tej Yerbie przy okazji Mate De Leche z tą różnicą, że użyła suszu palonego. Sumując wyznawcy yerb paragwajskich się rozczarują, lubujący argentyńskie podejdą do niej neutralnie, a Ci lubiący mieszanki mogą sami skomponować na jej bazie własną propozycję. Może dlatego producent zostawił tyle miejsca w puszcze, żeby na własne dodatki zostało?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz