4 sierpnia 2014

Marokańska wagabunda - fotorelacja

Czajniczek już się cieszy na myśl o herbacie.

Co można robić w tak upalny weekend? Oczywiście herbatę marokańską w plenerze. Zapraszam do obejrzenia fotorelacji z gotowania na naszej nowej kuchence turystycznej.




Zestaw niezbędny: czajniczek do gotowania wody, czajniczek do gotowania herbaty i kuchenka (jeszcze nie używana).
Najpierw trzeba rozpalić, w sumie to można użyć tego co się znajdzie pod ręką, byle palne.
No i rozpalamy, oczywiście krzesiwem, a nie zapałkami.
Pali się!
Mamy też wodę i będziemy gotować.
Teraz czekami na wrzątek.
Nasz marokański czajniczek też czeka na wrzątek.
Jest też gunpowder, całkiem sporo.
No i mamy wrzątek, teraz płukanie liści przed właściwym parzeniem i gotowaniem.
Liście po płukanie, trwało kilkanaście sekund, ale to wystarczy żeby się otworzyły.
Foty z wrzucania mięty, cukru i wlewania świeżego wrzątku nie wyszły, ale czajniczek już stoi na kuchence.
Gotuje się!
Pierwsze nalewanie. Trzykrotne nalewanie do czarki i wlewanie z powrotem do czajniczka. Tyle przelewania żeby pomieszać cukier. Oczywiście można to zrobić łyżką, ale jej nie wzięliśmy.
Liście mięty (akurat tutaj mamy polną, którą sama suszyłam) i herbata.



Wrażenia niepowtarzalne. Marokańska gotowana w domu i na ognisku czy na takiej kuchence to dwie różne bajki. Co prawda trzeba włożyć trochę wysiłku w przygotowanie takiej herbaty, ale smak i zapach nie mogą równać się z taką leniwie zaparzoną. Jeśli tylko możecie to zróbcie herbatę marokańską na ognisku. Nie musicie mieć takiej specjalistycznej kuchenki czy czajniczka, wystarczy zwykłe ognisko i garnek. Wiem, że ta oprawa sama w sobie sprawia, że można poczuć klimat Maroka, ale dla własnego doświadczenia wystarczą domowe sprzęty.
Jeśli chodzi o sam przepis na marokańską to pisałam już o niej tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz