2 sierpnia 2014

Susz owocowy - parzenie na zimno

Zimna owocowa na dzień dobry.

Pewnie każdy przynajmniej słyszał o mieszankach owocowych na bazie hibiskusa. Najczęściej kojarzą się z zimą i kubkiem gorącego aromatycznego naparu. Spróbuję zmienić te skojarzenia i przywołać przyjemne orzeźwienie w upalny dzień. Zaproponuję parzenie na zimno suszu owocowego.

Susz owocowy z hibiskusem.
Będzie potrzebna dowolna mieszanka owocowa z hibiskusem, kostki lodu i odrobina cierpliwości lub lenistwa. Nie będę zalewać suszu zimną wodą, a jedynie dodam do niego kostki lodu. Gdybym użyła wody to susz nie zaparzyłby się tak jak powinien, mielibyśmy slaby napar. No dobrze, mówię o parzeniu czegokolwiek kostkami lodu co brzmi mało logicznie, ale da się to osiągnąć. Już wyjaśniam o co chodzi. Herbaty i zioła reagują podobnie jak ludzka skóra. Letnia woda jest przyjemna i skóra na nią nie reaguje, ale gdy zetknie się z czymś gorącym to się parzy. Podobnie jest z zimnem, skora reaguje inaczej, ale odczuwamy to jako silny bodziec. Analogicznie zioła i herbaty reagują na zimno, jedno bardziej inne mniej, ale reagują.

Po kilkunastu minutach już widać
pierwsze krople napoju.
Do mojego parzenia na zimno użyłam mieszanki o uroczej nazwie "Owoce leśne" kupionej w jakimś markecie. Hibiskus i owoce nie były zbyt rozdrobnione jak często  bywa w tego typu suszach dostępnych w sklepach, więc zaryzykowałam zakup. Czasem dodawałam jej do różnych herbat, gdy miałam ochotę na coś kwaśnego. Po eksperymentach z czystym hibiskusem sięgnęłam po nią bo brakowało mi czegoś słodkiego w czerwonym zimnym napoju. Napój wyszedł pyszny, kwaskowaty i owocowy. Jak ktoś lubi słodycze to można próbować słodzić.


Po wyjęciu z lodówki
z dołożonymi kostkami lodu.
W sumie to nie napisałam jeszcze jak zrobiłam ten napój. Otóż wsypałam około 3 łyżki suszu do dzbanka o pojemności 1 litra, trochę więcej niż do parzenia na gorąco. Następnie zasypałam do pełna kostkami lodu ze zwykłej przegotowanej wody i wstawiłam do lodówki na noc. Rano wyjęłam i tylko dołożyłam kostek lodu żeby wypełnić dzbanek. Woda z roztopionych kostek lodu szybko zaczęła zaparzać hibiskusa i już po kilkunastu minutach na dnie dzbanka widać było niewielką ilość mocno różowego płynu.

Zastanawiałam się jak po polsku nazwać takie parzenie kostkami lodu. Zalewanie zimną wodą bez kostek lodu to macerat, z parzenia gorącą wodą powstaje napar. Żadne z tych określeń nie pasuje do tego co zrobiłam. Może ktoś pomoże, bo nie mam pojęcia jak nazywa się to co zrobiłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz