14 lipca 2015

Stoiska herbaciane i drobne zakupy - 7 Święto Herbaty

Na jednym zdjęciu udało mi się uchwycić kilka osób z herbacianych stoisk.

Pierwsze, co zwiedziłam na Święcie Herbaty, to były stoiska herbaciane. Już na wstępnie zostałam poczęstowana czarką naparu ze średnio prażonego oolonga. Później zwiedziłam kilka innych stoisk i w pewnym momencie w moje ręce trafił plastikowy kubeczek. Rozwiązanie higieniczne, ale jednak lepszy klimat robią czarki ceramiczne, więc wyjęłam swoją. Prawie wszystkie herbaty, których kosztowałam przeszły przez moją czarkę.

Jak wspomniałam na wstępie pierwszą herbatą, której mogłam skosztować był średnio prażony oolong. Pewnie myślicie, że od razu pobiegłam do pana Michała Butora. No to Was rozczaruję. Nie tylko Słowacy sami prażą oolongi. Mały piecyk do takich celów mają też w eherbata.pl i właśnie od moich dobrych znajomych mogłam napić się ciekawej herbaty już na dzień dobry.

eherbata.pl na Święcie Herbaty

Po krótkiej rozmowie przeszłam dalej. W większości królowały stoiska herbaciane wystawione przez Czechów. Co prawda nie ze wszystkimi udało mi się porozumieć, ale znaleźliśmy wspólną płaszczyznę, czyli herbatę. U jednych kupiłam ciekawe herbaty u innych tylko spróbowałam tego, co przygotowali na zachętę. Najmilej i najmniej rozmownie spędziłam czas przy stoisku Ming Yun. Pan wystawca miał najmniejszy czajniczek, jaki widziałam. Myślałam, że moje 100 ml do jasnych oolongów to mały yixing. Jego czajniczek miał o wiele mniejszą pojemność. Przy okazji zostałam poczęstowana mocniej fermentowanym oolongiem, którego próbkę też u pana Czecha kupiłam (o zakupach herbacianych będzie na końcu).

Moja czarka i najmniejszy czajniczek jaki widziałam. A w czarce bardzo smaczny oolong.

Kolejne stoisko, które bardzo mi się spodobało, to sklepik Klasek Tea i sympatyczny pan, z którym już się jakoś dogadałam, bo czeskiego oczywiście nie znam. No dobrze panów było dwóch i przygotowywali mrożone herbaty na miejscu. Chyba próbowałam też którejś parzonej na gorąco, ale bardziej posmakowały mi te na zimno. Świeży, mrożony oolong na takim upale, jak mogłam odmówić. Przy okazji kupiłam paczuszkę jednego z jasnych oolongów, ale o tym na końcu. No i tutaj też nie mam zdjęć, ani stoiska, ani wystawcy.

Nepalskie herbaty parzone na zimno i to na świeżo.

Kolejne czeskie stoisko i mrożone herbaty przygotowywane na bieżąca. Tym razem były to herbaty nepalskie wystawione przez Dharmasala. Miałam możliwość skosztować zarówno herbaty czarnej, zielonej jak i białej, oczywiście każda na zimno. Niestety z panią sprzedającą niewiele porozmawiałam, ale ich biała herbata bardzo mi posmakowała, więc skusiłam się na małą paczuszkę.

Stoisko z czarnymi herbatami z Darjeelingu i zielonymi z Japonii. 

Jak się okazało, panowie, których pierwszego dnia pytałam o drogę też mieli swoje stoisko. Na zakupy u nich zdecydowałam się dopiero drugiego dnia po wykładzie o "Odcieniach czarnej herbaty". Podczas wykładu degustowałam jedną z herbat z Darjeelingu, która mi szczególnie posmakowała. Był to pierwszy zbiór z ogrodu Oaks. Panowie nie prowadzili wykładu, ale ta herbata była jeszcze u nich dostępna. Mówię tu o słowackim wystawcy Literarna Cajovna. Obok stoiska były rozłożone stoliczki i krzesła, gdzie można było degustować herbatę.

Miejsce do degustacji herbaty.

Jeśli chodzi o polskie stoiska to było ich znacznie mniej. Wrocławska Czajownia była nastawiona głównie na sprzedaż herbaty, ale można było tam porozmawiać z ludźmi, który na prawdę pasjonują się herbatą. Krakowska eherbata.pl też głownie sprzedawała herbaty i dzieliła się wiedzą. Przy okazji zakupów można było u nich spróbować jednej z ciekawszych herbat i zobaczyć na żywo prażenie oolonga w niewielkim przenośnym piecyku. Polscy specjaliści od herbat czarnych z The Tea częstowali herbatą i oferowali susze z różnych zakątków świata. Ich wiedzy o najpopularniejszym kolorze herbaty chyba nic nie przebije. Na koniec zostawię stoisko Czajnikowy.pl, ale to już bez komentarza, żeby nie było, że ciągle marudzę.

Nie mam zdjęcia z zaplecza, ale zostawię to bez komentarza.

A teraz kilka słów o moich zakupach herbacianych. Zacznę od ciemnego oolonga od Ming Yun. O ile się dobrze dogadaliśmy to miałam okazję go skosztować i smakował obłędnie. Czekolada i orzeszki, czyli Gao Leng Hong oolong. Na kolejnym stoisku, czyli u pana o nazwisku Klasek kupiłam oolonga, którego jeszcze nie piłam, ale czytałam kiedyś o nim. W oko wpadł mi Si Ji Chun oolong, czyli "Wiosna przez cztery pory roku" ze zbioru wczesnowiosennego. Idziemy dalej i mamy białą herbatę nepalską od Dharmasala. Świeża wiosenna łąka, którą poczułam już przy parzeniu na zimno była najlepszą rekomendacją. Na koniec słowacka Litererna Cajovna i jej Darjeeling FF Oaks. Mam nadzieję, że będzie smakował tak, jak na wykładzie, czyli orzeźwiający i owocowy.

Moje herbaciane zakupy.

Na razie nie mogę się zdecydować, którą z herbat opisze, jako pierwszą. Może mi w tym pomożecie? Piszcie w komentarzach, od której herbaty zacząć.

3 komentarze:

  1. Darjeeling! Jestem ciekawa wrażeń:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nepalska biala:)

    OdpowiedzUsuń
  3. No dobrze, to w takim razie najpierw będzie Darjeeling, a później Nepal. Oolongi mogą zaczekać :)

    OdpowiedzUsuń