14 maja 2015

[W saszetkach]: Sencha Green Hills Pearl - zielona herbata

Zielona herbata liściasta w torebkach do parzenia.

No to mamy kolejną perełkę w saszetkach. Chociaż producent uparcie twierdzi, że jest to herbata liściasta w saszetkach do parzenia. Mowa tu o Senchy Green Hills Pearl z Biedronki.


Opakowanie to estetyczny kartonik w zielonej kolorystyce z okienkiem. To, co pokazują jako herbatę w piramidkach wygląda bardziej, jak dobrej jakości Long Jing niż, jak Sencha. To i tak dobrze, że to nie umieścili tam czarnej herbaty, a takie opakowania zielonej herbaty też widziałam. Przez okienko widać syntetyczne torebki, więc nie powinny zostawiać papierowego smaku w naparze. No to tyle, co do przodu, teraz tył opakowania.

Prosty do zrealizowania sposób parzenia to podstawa.
Proponowany sposób parzenia według piktogramów to temperatura wody: 90 st.C i czas parzenia: 2-3 minuty. To była wersja dla ludzi z termometrami, a dla takich, co się temperaturą szczególnie nie przejmują jest informacja, żeby użyć wody gorącej, ale niewrzącej. Według mnie te 90 st.C to trochę za dużo dla zielonej herbaty, więc najpierw wleję wodę a potem wrzucę herbatę. Normalnie parzyłabym tę herbatę wodą o temperaturze około 80 st.C. Poza tym już wiemy, że herbata pochodzi z Chin, a była pakowana w Polsce.

Liście ładne, ale po co ta torebka.

 Cytując producenta jest to herbata liściasta, więc pozbawię ją saszetki i zaparzę, jak na to zasługuje. W drugiej szklance zaparzę tak, jak została stworzona, czyli w saszetce i porównamy z wersją parzoną bez torebki.


Bez torebki:
Po około 2 minutach swobodnego pływania w wodzie herbata dała ładny żywo zielony napar. Widać, że liście były wcześniej pokruszone, bo w naparze pływają drobinki pyłu herbacianego. Podczas parzenia i już gotowy napar pachnie delikatnie roślinnie i słodkawo. Czyli tak, jak chińska Sencha pachnieć powinna. Smak również jest taki, jak powinien być, czyli słodki i roślinny. W takim parzeniu bardzo mi się ta herbata podoba, ale zobaczmy jeszcze różnice po zaparzeniu w torebce.


W trakcie parzenia i tuż po.
W torebce:
Tak jak poprzednio parzyłam herbatę około 2 minuty. Napar również jest klarowny i zielony, ale drobna siateczka torebki zatrzymała pył herbaciany wewnątrz. Dzięki temu mamy klarowny napar bez pływających drobinek. Zapach herbaty jest bardzo słabo wyczuwalny. Gdy już się go doszukałam, to był podobny do tego z parzenia bez torebki, ale o wiele delikatniejszy. Smak jest trochę inny. Owszem jest roślinna słodycz typowa dla tego rodzaj herbaty, ale jest też drugi smak. To lekka cierpkości spowodowana tym, że najpierw zaparza się napar w torebce, czyli najbliżej liści, a później dopiero rozchodzi się po całym naczyniu.


Herbata jest ogólnie dobrej jakości. Napar ma odpowiedni kolor, zapach i smak. Przeszkadza mi tylko ta torebka. Poza tym, że dzięki niej napar jest klarowny to nie widzę zalet torebki w tym przypadku. Podczas parzenia cześć olejków eterycznych pozostaje w jej ściankach, a w smaku pojawia się nieprzyjemna nuta. Proponuję uwolnić herbatę z torebki i cieszyć się pełnowartościowym naparem z luźno pływających liści.

2 komentarze:

  1. Kiedy zobaczyłem to pudełko w sklepie, pierwsze co przyszło mi na myśl, patrząc na obrazek, że to lung ching... jednak coś w tym jest ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff... Jak dobrze, że nie tylko ja tak pomyślałam :)

      Usuń