Całkiem fajny Pu-Erh, którego bez większych problemów można dostać w Krakowie. |
Dawno nie opisywałam dla Was klasycznych Pu-Erhów. Tym razem padło na coś, co można dostać w Krakowie. Nie zdradzę, gdzie go kupiłam, bo jest dostępne w różnych miejscach. Ważne, że to całkiem dobry prasowany Pu-Erh, którego można kupić bez problemu i to za niewielkie pieniądze.
Estetycznie zapakowany. |
Przed i po budzeniu. |
Przed parzeniem jeszcze obudzę herbatę. Teraz uwolnił się intensywny zapach Pu-Erha. Nieco ziemisty, raczej przypominający ściółkę leśną. Poza wydobyciem zapachu gorąca woda sprawiła, że gniazdo zaczęło się rozwarstwiać. Parzyć będę wrzątkiem i dosyć krótko. Postaram się wycisnąć z tej herbaty jak najwięcej.
Pierwsze parzenie jeszcze nie rozdzieliło całkiem liści. |
Pierwsze parzenie trwało około 1 minuty. Po takim czasie uzyskałam ciemny, prawie czarny napar. Zapach jest dosyć ostry. Skłania się w stronę aromatów drzewnych z nutami ziemistymi. W smaku nie czuć ściółki, ale jest coś, co przypomina mocno żywiczne drewno. Jest ostry, podobnie jak w zapachu. Na początku spodziewałam się czegoś bardziej "uczesanego", a okazuje się, że to dobry Pu-Erh.
Drugie parzenie. W jasnej czarce zostało jeszcze trochę naparu z pierwszego parzenia, więc możecie zobaczyć różnicę. |
Wygląda na to, że gniazdo się jeszcze nie rozpadło całkowicie, więc parzymy po raz drugi też około 1 minuty. Teraz napar jest nieco ciemniejszy, ponieważ liście, które były wewnątrz gniazda teraz się rozdzieliły i zaparzyły. Zapach jest trochę mniej ostry, a nadal ziemisto-drzewny. W smaku jest bardzo podobnie. Mniej pikantności, ale z klasycznymi smakami Pu-Erha.
Trzecie parzenie. Mocny kolor, ale smak już łagodniejszy. |
No ciekawie, ale zaparzę go jeszcze kilka razy. Później ta lekka słonawość zanikła, być może było to przelotne wrażenie. Do szóstego parzenia pozostały smaki i aromaty takie jak w trzecim parzeniu. No może trochę delikatniejsze przy tym ostatnim. Jeśli chodzi o kolor naparu to pomimo wydłużania czasu parzenia o kolejne minuty stawał się on coraz jaśniejszy.
Jak na Pu-Erha za na prawdę niewielkie pieniądze to prezentuje się bardzo dobrze. Wyrazisty smak i aromat, typowy dla tego gatunku. Po 5 parzeniach nie miałam go dość, więc powiem szczerze, że gdyby nie blady napar z szóstego parzenia to zalałabym go jeszcze kilka razy.
Zrobisz nadzienie do pierogów? Napiszesz?
OdpowiedzUsuńJak tylko znajdę przepis na taki farsz i trochę czasu to jak najbardziej :)
Usuń