6 stycznia 2015

Klasyczny zielony Pu-Erh z Chin

Zielona herbata, którą można zalać wrzątkiem.

Z paczki z Pu-Erhami, które przyszły do mnie z Chin zostały jeszcze dwa rodzaje do opisania, więc tym się teraz zajmę. Był już zielony Pu-Erh z pachnącym ryżem, więc teraz pora na klasyk. Ten typ herbaty jest bardzo ciekawy w parzeniu, ale trzeba do nich trochę cierpliwości.

Zielony Pu-Erh to właściwie początkowy etap produkcji znanej nam czerwonej herbaty. Jeśli liście są dobrze przygotowane to takiego młodego Pu-Erha można w odpowiednich warunkach wyleżakować do dojrzałej czarnej postaci. Jednak w naszym polskim klimacie nie uda się tego dokonać, bo najczęściej liście do nas trafiające są dokładnie wysuszone, a przez to nie mogą fermentować. Poza tym w fermentacji biorą udział różne mikroorganizmy, które potrzebują odpowiednich warunków klimatycznych i są wrażliwe na zmiany, a dodatkowe towarzystwo nie jest wskazane w tym procesie. Można próbować wyleżakować zielonego Pu-Erha do postaci czerwonej herbaty, ale ja bym tego nie piła, bo nie wiem, co z tego wyjdzie w tym wydaniu. No, ale jak już mam tego zielonego Pu-Erha to go zaparzę, a nie będę czekać aż dojrzeje.

Małe gniazdko, a wystarczy na 500ml wody.

Będę go parzyć świeżym wrzątkiem, co prawda jest to jeszcze zielona herbata, ale w tym przypadku nie będzie to przestępstwem. Do produkcji Pu-Erhów najczęściej używa się grubych i mięsistych liści, a takie są bardziej odporne na parzenie wysokimi temperaturami. Po rozpakowaniu kostka prezentuje się całkiem sympatyczne. Liście, co prawda są w większości mocno rozdrobnione, ale zachowały jeszcze zielony kolor i nie widać śladów fermentacji. Zapach jest miły i roślinny. Zwykle Pu-Erh kojarzy się z niezbyt przyjemnym aromatem gleby czy nawozu, ale tutaj mam jego zieloną wersję. Gniazdko jest dosyć mocno zbite, więc będę je budzić, nawet dwukrotnie.

Napar i liście po pierwszym parzeniu.

Po drugim budzeniu gniazdo rozwarstwiło się i można teraz przystąpić do pierwszego właściwego parzenia. Trwało ono około 1 minuty i dało lekko pomarańczowy, trochę bursztynowy napar. Wydaje się być ciemny jak na zieloną herbatę, ale pamiętajmy, że to Pu-Erh. W zapachu jest na prawdę ciekawie. Kojarzy mi się on ze świeżo skoszoną pierwszą trawą na wiosnę, takie pozytywne wspomnienie. Za to w smaku jest trochę inaczej, ale nadal roślinnie. Czuję lekką słodycz, ale z przewagą umami, trochę mi to przypomina herbaty japońskie. Pomimo parzenia wrzątkiem nie czuję tutaj ani goryczy, ani cierpkości, to jest właśnie magia zielonych Pu-Erhów. Ważne tylko, żeby je dobrze obudzić i nie parzyć za długo.

Po drugim parzeniu liście całkowicie się rozdzieliły.

W czajniczku została jeszcze niezaparzona cześć gniazdka, więc nie wydłużam czasu parzenia i też będzie ono trwało około 1 minuty. Napar wydaje się być nieco bardziej pomarańczowy, ale pachnie nadal przyjemnie i roślinnie. Teraz trochę jakby bardziej zieloną gałązką niż trawą, ale są to zapachy dosyć podobne. W smaku nie ma większych zmian, jest słodycz i umami, bez goryczy i cierpkości. Podoba mi się taka stałość w przypadku tej herbaty, bo to znak, że jest dobrze zaparzona.

Trzecie parzenie to już tylko wyciśnięcie herbaty.

Gniazdo rozpadło się już całkowicie, więc zaparzę herbatę jeszcze raz. Tym razem też nie wydłużę czasu parzenia i pozostanę przy tej 1 minucie. Napar jest zdecydowanie jaśniejszy, bardziej żółtawy niż pomarańczowy. Zapachem nie różni się bardzo od poprzedniego parzenia. Za to w smaku zaszła delikatna zmiana. Jest słodszy, a umami nie jest tak wyraźnie wyczuwalne jak poprzednio.

Zielone Pu-Erhy są jeszcze mało znane w Polsce, a właściwie to nie są wyróżniane wśród zielonych herbat, a zasługują na przynajmniej chwilę uwagi i zainteresowania. Najłatwiej je rozpoznać po tym, że są sprasowane w różne formy, czasem zdarzają się w wersji sypanej. To chyba jedyne jasne herbaty, które dobrze parzą się wrzątkiem, ale gdy zaparzymy je za długo to zemszczą się w niesamowity sposób. Smak przeparzonego zielonego Pu-Erha jest jak dla mnie nie do przejścia. Za to, gdy dopilnuję się czasu to odwdzięcza się czymś, czego nie doświadczymy w przypadku żadnej innej herbaty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz