28 maja 2014

Rooibos - Czerwonokrzew Afrykański

Listki rooibosa są bardzo drobne i przypominają igiełki.

Rooibos to przede wszystkim nie herbata, a już na pewno nie herbata czerwona choć takie kolor ma napar. Owszem parzy się go gorącą wodą ale jest ziołem, napojem, ale na tym koniec. Nazwa składa się z dwóch członów i w dosłownym tłumaczeniu oznacza rooi - czerwony, bos - krzew. Roślina z której pochodzi susz to właśnie Czerwonokrzew Afrykański który jest uprawiany naturalnie jedynie na niewielkim terytorium RPA w okolicy góry Cedar.


Jak oni to robią? Liście i gałązki przypominające z wyglądu trochę nasza polską sosnę zbierane są przez całe lato aż do późnej jesieni. Potem poddawane są suszeniu i mamy zieloną wersję rooibosa. Natomiast bardziej znana czerwona wersja podlega dodatkowego fermentowaniu. Do tego trzeba wysuszone liście skropić wodą i wystawić na działanie promieni słonecznych. Następnie liście są suszone i rozdrabniane.

Można pomylić z czarną herbatą,
ale nie jest gorzki i bez kofeiny,
więc w sam raz na wieczór.
Wśród różnych napojów i ziół egzotycznych Rooibosa wyróżnia niesamowita ilość mikro i makroelementów. Poza tym nie zawiera w ogóle kofeiny więc można go podawać dzieciom. Napar może kolorem przypominać czarną herbatę ale w smaku jest słodkawy, lekko miodowy. Na pewno nie jest gorzki ponieważ nie zawiera garbników. Różne źródła podają że dostarcza duże ilości witaminy C, żelaza, cynku, wapnia, potasu, magnezu i fluoru, czyli wszystkiego czego potrzebuje organizm żeby normalnie funkcjonować. Oczywiście nie można Rooibosa traktować jako substytutu urozmaiconej diety a jedynie jako jej element. Witaminy i minerały wzmacniają ogólną odporność organizmu, budują skórę, kości i zęby.

Na co pomaga rooibos? W moim przypadku zdecydowanie podczas menstruacji, ponieważ jest rozkurczowy, łagodzi mdłości i dostarcza minerałów do organizmu a do tego jeszcze uspokaja. Poza tym łagodzi problemy żołądkowe, wspomaga leczenie alergii, kataru siennego i astmy, zalecany przy bezsenności, nerwowości, podwyższonym ciśnieniu. Z różnych badań wynika że rooibos zawiera również flawonoidy (antyoksydanty) a te opóźniają procesy starzenia, zabijają komórki rakowe i działają bakteriobójczo. Odczułam również cudowne działanie łagodzące bóle głowy.

Rooibos może znaleźć się również w szafce przyszłej lub młodej mamy ponieważ łagodzi mdłości, rozluźnia napięcie nerwowe i nie zawiera kofeiny więc jest bezpieczny dla dziecka. Dodatkowo pomaga przy laktacji i łagodzi kolki niemowlęce, oczywiście stosowany w niewielkich ilościach. Poza tym rooibosa można pić przez cały dzień, nawet wieczorem ponieważ ułatwia odprężenie i spokojny sen po napiętym dniu.

Z czym to się pije? Można go przygotować na kilka sposobów. Zwyczajowo w Afryce rooibosa pija się z mlekiem i niewielką ilością cukru, ale bez dodatków jest zdrowszy. Potrzebny będzie czajniczek, koniecznie z sitkiem a nie z dużymi dziurami, do tego rooibos i wrzątek. Można pić ze szklanej, filiżanek lub dużych płaskich czarek.
Tutaj zaparzony zwyczajnie
w dzbanku z gęstym sitkiem.
  1. Wersja parzone: Do wygrzanego wcześniej czajniczka wrzuć tyle torebek (częściej spotykany wariant w sklepach) lub kopiastych łyżeczek rooibosa ile mieści się filiżanek. Następnie zalej wrzątkiem i parz powyżej 5 minut, ponieważ do 3 minut miękną liście a potem dopiero wydobywają się wartości odżywcze. Można później traktować jak zwykłą herbatę, dodać cukru, miodu, plasterek cytryny lub trochę mleka, ale ja wolę bez dodatków bo i tak nie jest gorzka.
  2. Wersja podgotowana: Tutaj już warto zaopatrzyć się w czajniczek żaroodporny. Wsypujemy tak samo jak do parzenia ale tutaj lepiej użyć rooibosa sypkiego. Następnie zalewamy niewielką ilością wrzątku i podgrzewamy koło 2 minuty na lekkim ogniu. Potem do esencji wlewamy wrzątek do pełna i zostawiamy do naciągnięcia na około 10 minut. W tym przypadku smak jest bardziej intensywny i słodki a wszelkie wartości odżywcze które miały być wydobyte z liście są już w napoju. Tutaj już nie polecam cukru czy miodu bo i tak będzie bardzo słodko.
  3. Z rooibosa można przygotować również napój mrożony bez obaw że jak ostygnie to będzie gorzki. Wystarczy zaparzyć liście tak jak w wersji parzonej a następnie przestudzić i wstawić do lodówki na kilka godzin. Dobrze się sprawdzi z dodatkiem miodu, soku z cytryny czy listkami mięty.
Gdy pod ręką nie ma akurat czajniczka z gęstym sitkiem lub chcę wypić rooibosa sama i mam tylko sypane liście to parzę go w zwykłym kubku. Czasem nawet nie potrzeba sitka, po prostu gdy liście napęcznieją to opadają na dno i wtedy wiem ze mój rooibos jest dobrze zaparzony.

Gdy mam wenę na pieczenie ciast to zdarza mi się wykorzystać napar z rooibosa. Jeśli znacie jakieś fajne przepisy z wykorzystaniem herbat lub ziół to chętnie przetestuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz