6 stycznia 2016

[Z marketu]: Zielona herbata z kwiatem jaśminu i lilii - herbata kwitnąca Green Hills


Przedstawiam kolejną herbatę kwitnącą z Biedronkowej serii. Tym razem w skład kompozycji poza zieloną herbatą wchodzą kwiaty jaśminu i lilii. Zapowiada się kolorowo i całkiem smacznie. Zapraszam na małe widowisko.


Ostatnio herbata była uformowana  w regularną kulkę, a teraz przypomina małego grzybka. Nie widać też płatków kwiatów na powierzchni kompozycji, więc będzie potrzebna wyższa temperatura wody i nieco więcej czasu niż przewiduje producent. Zatem przygotowałam szklane naczynie, wrzątek i trochę cierpliwości.


Zanim zaparzymy to jeszcze słowo o opakowaniu. Tak jak w wersji z kwiatem nagietka i jaśminu i tym razem mamy szczegółowy opis parzenia herbaty. Nie będę się nad tym rozwodzić, powiem tylko, że najpierw wlewamy wrzątek, a potem wrzucamy herbatę kwitnącą i to jest jedyna zasada, której powinniśmy się trzymać. Kompozycja zabezpieczona jest hermetycznym opakowaniem próżniowym, więc nic złego jej nie zagrażało.


Teraz czas na parzenie. Po wrzuceniu kulki od wrzątku przez chwilę nic się nie dzieje, a potem zaczyna się widowisko. Najpierw rozchylają się listki herbaciane i wyłania się najpierw kwiat jaśminu. Długi sznur jasnych kwiatów jakby wystrzeliwuje spomiędzy liści, a za nimi nieśmiało wychylają się pomarańczowoczerwone płatki kwiatu lilii. Teraz liście herbaciane rozchylają się do końca i ukazują piękne płatki kwiatu lilii w całości, a kompozycja powoli opada na dno naczynia. Gdy zobaczyłam rozwiniętą herbatę od razu skojarzyła mi się z nazwą Lilly Fairy, którą znam z herbaciarni. Gdybyście szukali właśnie takiego połączenia kolorystycznego, to już wiecie, o co pytać.


Napar szybko nabrał lekko pomarańczowej barwy, to od kwiatu lilii. W saku też bardziej dał się wyczuć liliowy akcent niż lekkość jaśminu, a o zielonej herbacie już nie wspomnę. Zaznaczę tylko, że napar bardziej smakował mi po lekkim ostygnięciu niż zaraz po przelaniu do szklanki.

2 komentarze:

  1. Ale wrzątek i zielona? Nie poszło to w gorzkie i nieprzyjemne nuty? Rozwinięcie nie trwało ponad 3 min i nie poszły garbniki? Jak z ponownymi parzeniami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie z herbatami kwitnącymi jest inaczej niż z takimi luźnymi liściastymi. Nie wiem jak oni to robią, że takie herbaty wytrzymują takie parzenie. W sumie to ona sie parzyła w wodzie o temperaturze około 90 stopni, bo wrzątek trochę ostygł przy przelewaniu do szklanego naczynia, ale fakt, parzenie trwało grubo ponad 3 minuty. Drugiego i kolejnych parzeń nie robię z herbatami kwitnącymi, bo to wg mnie nie ma większego sensu. A jeśli chodzi o smak, to nie było cienia goryczy, której można się spodziewać przy takim parzeniu herbaty liściastej. To właśnie tajemnica herbat kwitnących, mają się rozwinąć i smakować.

      Usuń