19 maja 2015

La Potente - yerba mate z Catuabą od FeDe



Dziś słów parę o Yerba Mate La Potente Compuesta con Hierbas. Jest to mieszanka, która dość nie dawno pojawiła się na polskim rynku. Jej poprzedniczkami były FeDe Rico i La Mejor. Pierwsza wybiła się mocnym smakiem, a druga zawisła, jak sztandar, wśród bardzo mocnych w działaniu.





Wszystkie produkty spod znaku FeDe mają dwa certyfikaty: USDA ORGANIC oraz BCS OKO-Garantie. Całość zapakowana po paragwajsku w śmiertelną cegłówkę. Warto spojrzeć na logo marki FeDe, w którym zawarte są barwy flagi sześciu państw: Boliwia, Urugwaj, Paragwaj, Brazylia, Argentyna i Chile. Ciekawe, co to miało na celu.

Susz w kolorze przygaszonej oliwki zmieszanej z khaki. Klasyczna Elaborada paragwajska, czyli bardzo drobno zmielony, lubiący się zbrylać, ze sporą ilością badyli. Pomimo takiej ilości gałązek yerba ta, jak i Indega Especial, może przysporzyć lekkich problemów przy filtracji. Pośród drobno zmielonych listków mate można dostrzec jasno-brązowe igiełki, czyli korę rośliny Psidium Cinereum, popularnie zwaną Catuabą. Prawdopodobnie od dodatku tej rośliny zawdzięcza swoją dumną nazwę La Potente. O Catuabie chyba nie muszę dużo pisać. To taki latynoski "lubczyk”, ma działanie afrodyzjakalne oraz stymuluje pracę ośrodkowego układu nerwowego. Co do właściwości leczniczych Catuaby odsyłam ciekawskich to literatury fachowej i artykułów, w których autor nie wstydzi się zamieszczać źródła, z którego korzystał.

Kiedyś spróbowałem La Potente przeparzonej i była nie do wypicia. Sama Catuaba przyznam, że też nie jest "szczególna w smaku", coś jak Lapacho, tylko mniej smaczne. No, bo jak może smakować kora. Parzyć będę w ceramice z bombillą z Alpaki. Temperatura wody to ok 73-4 st.C.


Po zalaniu zapach kwaskowato-cierpki z pieczoną nutą, aczkolwiek taki świeży. W smaku bardzo przyjemna i zadziwiająco lekka. Po zalaniu wodą parę stopni w wyższą nad smak yerby wychodzi Catuaba. Tutaj smak jest lekko garbnikowy, ale z przewagą przyjemnej goryczki. Nie czuć ryby, ale nie czuć też smaku wyleżakowanej yerby. Taki kompromis między tymi cechami. Susz jest dość oporny na przepatrzenie zależne od czasu parzenia. I oczywiście jest pianka. Nie mogłoby jej zabraknąć w szanującej się paragwajskiej yerba mate z  FeDe. W całości brakuje mi tylko staro-Colonowej wędzonki, która dawała duszę całości, ale UE i oszczędności czynią swoje. Choć przecież mogliby wędzeniną zamarkować gorszej jakości susz i obie strony były zadowolone. Dedukuję, że producenci przestraszyli się nagonki na wędzenie i dymienie, że niby to "samo zło", czy inny "gwóźdź do trumny". Wracając do samej yerby, to dość dobrze trzyma smak wraz z kolejnymi zalaniami. Całość podkreślona jest taninowym smakiem Catuaby, która jednak uwalnia smaki bardziej przy wyższych temperaturach.

Sumując poprawna pyszna yerba mate nie dla lajkoników yerbowych. Niezbyt do picia na co dzień, bo za mocna, ale tak na cięższe dni  lub weekendy przy imprezie, jak znalazł. Ciekawe, jakby smakowała z dodatkiem naszego świeżego lubczyku? Co do oceny działania tych afrodyzjaków, to pozostawiam Wam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz