18 kwietnia 2015

Zagrajmy w kolory z Earl Greyem


Earl Grey to typowa angielska mieszanka herbaciana na bazie czarnej herbaty. Poza mocną cejlońską herbatą w skład wchodzi olejek z bergamotki. Skoro do tej kompozycji tradycyjne używana jest herbata czarna to jak można zagrać z nią w kolory?


To proste. Dla nas czarna herbata to chińska czerwona. Z Pu-Erhem też jest podobnie, znaczy na odwrót. W Chinach jest to herbata czarna a u nas czerwona. Mniejsza o nazewnictwo, znalazłam Earl Grey’e, dla których podstawą były trzy różne herbaty: czerwona (Pu-Erh), czarna (cejlońską) i zielona (na opakowaniu napisane, że Chun Mee, ale wygląda jak Sencha). Postaram się pokrótce opisać każdą z nich i porównać pod względem Earl Grey'owatości.


Na pierwszy plan idzie klasyczny cejloński Earl Grey na bazie czarnej herbaty z dużą ilością olejku bergamotowego. Listki są czarne i nie widać młodych tipsów, zapach też jest intensywny, herbaciano-cytrusowy. Jak przystało na angielską herbatę wypiję ją z filiżanki. Do parzenia użyję świeżo zagotowanego wrzątku. Po 2 minutach pierwszego parzenia zapach jest przyjemny i cytrusowy. Napar ładny i czerwony, a smak bardziej bergamotowy niż herbaciany. Zobaczymy, co będzie przy drugim parzeniu. Czas wydłużyłam do około 3 minut. Teraz w zapachu bardziej dominuje czarna herbata niż bergamotka, ale owoc jest wyczuwalny. Kolor naparu jest porównywalny do tego z poprzedniego parzenia. Zaś w smaku herbata i bergamotka zrównoważyły się i całość smakuje bardzo dobrze.

Ogólnie jest to klasyczny Earl Grey bez niespodzianek. Taki właśnie powinien być, nie za ostry nie za słaby. Nie za mocno cytrusowy, ale też, żeby było czuć bergamotkę na równi z herbatą. Teraz czas na pierwszą wariację na temat Earl Grey'a, czyli mieszankę na bazie Pu-Erha.


Zacznijmy od składu. Poza Pu-Erhem z Yunnanu są też niebieskie płatki bławatka i uwaga, bo to ważne, mamy aromat bergamotowy. W oryginale powinien być to olejek, tak jak w poprzedniej mieszance, ale nie jest najgorzej. Pomimo takiej podmiany, to mieszanka pachnie bardzo ładnie i aromat nie jest przesadzony, no i nie czuć Pu-Erha, którego wiele osób nie lubi. Parzyć będę wrzątkiem i czasów będę trzymać się takich jak poprzednio. Po pierwszym parzeniu napar jest mocny, ale nie czarny, raczej brunatny. Być może liście się nie rozwinęły dostatecznie, bo nie budziłam herbaty przed parzeniem, żeby nie stracić aromatu Earl Grey'a. Skoro o nim mowa to bardzo ładnie maskuje zapach Pu-Erha, ale nie jest nachalny i nie zabija przyjemności picia herbaty. Jeśli chodzi o smak to jest on dość podobny do zapachu. Po prostu czuć bardziej bergamotkę niż Pu-Erha. Po drugim parzeniu napar był już mocniejszy. Za to w zapachu i smaku się pozmieniało. Został bardzo delikatny smak bergamotki, a na pierwszy plan wyszedł Pu-Erh. Nie każdy lubi ten specyficzny smak, ale jak dla mnie to bardzo ciekawe połączenie.

Piłam już wcześniej Pu-Erhy mieszane ze skórkami cytrusów, więc ta mieszanka nie była dla mnie wielkim zaskoczeniem. Poza tym, że zamiast olejku jest aromat bergamotki, to oceniam ją pozytywnie. Na koniec trzecia kombinacja Earl Grey’owa, czyli na bardzie zielonej herbaty.


Za zielonymi herbatami aromatyzowanymi nie przepadam, ale jak już kupiłam tego Earl Grey'a, to opiszę. Na początku mojej herbacianej przygody piłam kilka zielonych herbat z dodatkami cytrusowymi i znam te smaki, ale Earl Grey zawsze kojarzył mi się z ciemną herbatą. W składzie producent podaje zieloną herbatę Chun Mee, ale mi ona wygląda na Senchę. Poza tym nie jest napisane wprost, ale podejrzewam, że tutaj też jest tylko naturalny aromat bergamotki zamiast olejku. Grunt, że pachnie bardzo przyjemnie i dosyć lekko. Czasy parzeń będą takie same jak w poprzednich herbatach, ale zmienię temperaturę wody. Jest to zielona herbata, więc woda nie będzie cieplejsza niż 75 st.C.

Po pierwszym parzeniu kolor naparu jest lekko słomkowy, ale jasny. W zapachu przeważa bergamotka, ale wyczuwam też bardzo delikatną zieloną herbatę. W smaku jest podobnie, najpierw orzeźwiająca bergamotka, a później w posmaku zielona herbata. Nie spodziewałam się tego, ale jest ciekawie. Po drugim parzeniu napar wygląda podobnie jak po pierwszym. Aromat bergamotki nie jest już tak intensywny, ale nadal wyczuwalny. Smak zdominowała zielona herbata, a bergamotka przeszłą do posmaku.

Tutaj też bez fajerwerków, ale jak na zieloną herbatę z aromatami, to wypada całkiem nieźle. W sumie to dawno takiej mieszanki nie piłam, więc trudno porównywać z innymi zielonymi pachniuchami.

Przeszedł czas na podsumowanie tych trzech kolorowych Earl Grey'ów. We wszystkich poczułam bergamotkę, w każdej z mieszanek herbatę na bazie, której jest zrobiona, więc jest dobrze. Najlepsza jakościowo była oczywiście wersja czarna na cejlońskiej herbacie z dodatkiem olejku. Pozostałe mniej klasyczne i z aromatami też nie były straszne. Tak całkiem subiektywnie stwierdzę, że bergamotka pasuje jednak najlepiej do czarnych herbat. Inne mieszanki też są ciekawe, ale to nie ten smak.

A Wy, co sądzicie o przeróbkach klasycznych mieszanek z innymi herbatami, niż tradycyjnie były stosowane? Taka np. marokańska na białej herbacie albo Chai Masala na zielonej?

2 komentarze:

  1. Ja bardzo lubię earl grey z czerwoną herbatą. Pu erh nie jest już wtedy taki ziemisty a bergamotka dalej jest mocno wyczuwalna. Fajne mieszaki na bazie czerwonej można znaleźć tu http://kawa-czy-herbata.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny użytkowniku Anonimowy, który reklamujesz sklep Kawa czy Herbata. Cieszę się, że czytasz mojego bloga, ale przykro mi, że nikt z tego sklepu nie czyta moich maili. Próby reklamowania się na moim blogu w taki sposób nie są przeze mnie mile widziane, zwłaszcza że wiadomości pisane na adres sklepu pozostają bez odpowiedzi.

      Do trzech razy sztuka. Następny taki komentarzu usunę, no chyba, że w końcu ktoś ze sklepu zachowa się jak cywilizowany człowiek i odpowie na moje maile.

      Usuń