17 stycznia 2015

Siekiera - renowacja


Taki mały wpis poza tematem, ale będzie krótko. Dostałem od wujka starą siekierę, której już nie używa. Zapewne, dlatego, że ma ich trochę i w użyciu są tylko te rozłupujące.

Siekierka mała, obsadzona była na ciut za krótkim, bukowym trzonku, który w okolicy ucha jeszcze nie był zbutwiały, ale już przybrał kolor, który to zwiastował. Poza tym sama siekiera wylatywała ze "styla". Narzędzie było pokryte "rudą", której nikt nie lubi, ale na szczęście pod rdzą była warstwa patyny, która wytworzyła się na siekierze podczas użytkowania. Gramatury nie było na niej wybitej, tylko jakiś symbol kowala, który ją stworzył. Dwa kwiatuszki, które widnieją na siekierze znałem już z siekiery, którą mój tata posiada w domu. Tylko, że jest ona dużo większa i to typowa siekiera do tzw. u nas "ścinki”. Ogólnie służy do obcinania dużych konarów i podcinania drzew, broń Boże do rozłupywania. Rozłupywanie pniaków (nawet świeżych bukowych) siekierą o zbyt wąskim klinie (profilu) kończy się w najlepszym przypadku "utopieniem" narzędzia w pniaku. Z ustnych przesłanek od wujka wiem, przez którego kowala starej daty ta siekiera onegdaj była wykuta. Siekiery tego ŚP kowala nadal są w użytku i mają się bardzo dobrze.

Zabieramy się do roboty. Z braku akacji lub jesiona na trzonek  zakupiłem gotowy wykonany z buka. Wiem, że drewno to nie jest najlepsze na stylisko do siekiery, ale cóż poradzi. Kolejno wygrzebałem dwie szczotki drucianki i założyłem większą na wiertarkę stołową. Żadnych rękawiczek nie zakładałem, bo stwierdziłem, że przy takiej machnie bez będzie bezpieczniej. Wyczyściłem całą głownie i obuch siekiery powierzchownie żeby zobaczyć czy nie ma wżerów w narzędziu, ale siekiera byłą nieskazitelna. Część rdzy została, ale tylko, dlatego nie zdecydowałem się jej doczyścić. Była zmieszana z patyną, którą siekiera się pokryła. Następna szczotka poszła w ruch. Tym razem dokładniej i każdą szczelinę załatwiłem. Ukazał się ładny stalowo-grafitowy kolorek. Lekko wyszczerbione ostrze wyprowadziłem delikatnie na szlifierce, żeby nie przegrzać stali. A dopieściłem je pilnikiem w imadle, kiedy siekiera była już "oprawiona" w styl.

Zaraz po przywiezieniu siekiery pochwaliłem się mojemu tacie nabytkiem, a stwierdzenie jego "oj, rzeźna będzie" utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto jej czas poświęcić. Po nabiciu siekiery na styla i zabiciu klinem cały trzonek zapuściłem dwoma warstwami oleju lnianego, a samą siekierę smarem teflonowym, którego często używam, bo jest bardzo oporny na wszelkie warunki pogodowe. Gotowa siekiera prezentuje się jak na zdjęciach. Już jest "rzeźna", ale ostrze muszę dopieścić osełką, którą muszę dopiero nabyć.

Ciekawa jest konstrukcja tej siekiery. Każda z siekier " z kwiatuszkami" jest celowo krzywa, przez  co jest dedykowana dla praworęcznych. Myślałem, że to kowal był wczorajszy i mu nie wyszła, a tu zaskoczenie, każda siekiera w jego wykonaniu jest taka zwichrowana. Ogólnie jestem zadowolony z efektów pracy. Kawał dobrego narzędzia z historią.

Zaraz usłyszę, że szwedzkie siekiery są lepsze. Może są lepsze, ale ta jest moja i będę ją zachwalał. Inni zaś powiedzą: "kup fiskarsa, zrobi robotę", a ja odpowiem, że fiskars nie ma duszy, a moje cudeńko ją ma.


Pozdrawiam wszystkich fanów ostrych narzędzi.

3 komentarze:

  1. siekiera.... Masz wielkie szczęście do toporków ;)
    /lupus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dlaczego szczęście? raptem to moja pierwsza siekiera

      Usuń
  2. ups... zapomniałeś co znalazłeś..? :)

    OdpowiedzUsuń