16 stycznia 2015

Da Hong Pao - herbata, którą dostałam wraz z czajniczkiem

Ciemny oolong z gór Wuyi, Da Hong Pao zapakowany w czerwoną torebeczkę z chińskimi znakami.
Da Hong Pao - Wielka Czerwona Szata

No i w końcu na blogu pojawiają się ciemne herbaty. Może na początek nie będzie to od razu czarna herbata, ale coś ciekawszego. Pamiętacie ten czajniczek, którego przygotowywałam pod zielone herbaty? Razem z nim przyszła herbata w prezencie zapakowana w niewielka torebeczkę z chińskimi znakami. Było to Da Hong Pao i właśnie tę herbatę rozpieczętuję i opiszę jej smak, zapach i kolory.

Wszystko już przygotowane,
a najważniejszy jest czajniczek.
Ten wybrała do hodowania
pod ciemne oolongi.
Da Hong Pao to jeden z najbardziej znanych ciemnych oolongów. Pierwotnie był zbierany z kilku krzewów w górach Wuyi, a teraz są one pod ochroną. Herbata, którą będę pić powstała z  liści pochodzących z krzewów spokrewnionych z tymi pierwszymi właściwymi roślinami. W resztą tak, jak całe dostępne do kupienia Da Hong Pao. Jedyne różnice to takie, że niektóre krzewy są bliżej, a inne dalej spokrewnione z tymi chronionymi osobnikami. No i najważniejsze, żeby herbata mogła nazywać się Da Hong Pao musi przejść taki proces obróbki, jak to zostało ustalone przed wiekami. Jeśli liście pochodzące z nawet najbliżej spokrewnionego krzewu będą przetworzone na herbatę czarną czy zieloną to już nie będzie Da Hong Pao. W dosłownym tłumaczeniu nazwa tej herbaty to: "Wielka Czerwona Szata", a wiąże się to z ciekawą legendą, ale to temat na inny wpis.

Liście są prawie całe i niepołamane.
Pachną obłędnie, aż mi ślinka cieknie.

Liście są dosyć duże i raczej niepołamane. Nie są zbyt mocno zwinięte, ale znając tą herbatę to nie rozwiną się tak szybko. Jak na prawdziwe Da Hong Pao przystało są prawie czarne i pachną trochę prażeniem, trochę czekoladą, może też orzechami, ale bardzo delikatnie. Aby uszanować herbatę zaparzę ją w rytuale Gong Fu Cha. Lubię ten sposób parzenia, ale tym razem będzie on bardziej dopieszczony i pełniejszy niż zwykle. Mam przygotowaną wodę o temperaturze około 95 stopni. I przed parzeniem dokładnie ogrzeje wszystkie naczynia, nawet kilkukrotnie. Do gorącego czajniczka wsypię niewielką ilość liści. Teraz zapach jest o wiele bardziej intensywny, wyraźnie czuję aromat kakao, gorzkiej czekolady i nuty prażenia. Właśnie za to lubię Da Hong Pao.

Przed parzeniem trzeba
ogrzać wszystkie naczynia,
a na koniec jeszcze
uszczelnić czajniczek.
Przed pierwszym parzeniem zrobię jeszcze budzenie herbaty, żeby liście już zaczęły się otwierać. Parzenie zaczęłam od około 30 sekund. Napar uzyskałam w kolorze bursztynowym. Wpada w jasne brązy, ale są też lekkie pomarańczowe refleksy. Pachnie bardzo intensywnie. Czuje orzechy włoskie i ciemne kakao. Na zakończenie jest też słodycz. Aromat jest pełny i wyraźny, ale nieprzytłaczający. Smak rozpoczyna się słodko, później przechodzi w czekoladę, a na koniec w ciemne kakao. Posmak jest bardzo ciekawy i jakby goryczkowy, ale ta gorycz pochodzi od prażenia liści i nie jest niczym złym w tej herbacie.


Wyrównanie naparu w morzu herbaty
i w końcu można zobaczyć listki
po pierwszym parzeniu.
Drugie parzenie trwało podobnie jak pierwsze również około 30 sekund. Napar jest wyraźnie mocniejszy, kolory bardziej intensywny. Zapach też się zmienił. Teraz jest bardziej orzechowy, prażony. Kuba mówi coś o tabace, ale ja jej nie czuję. Za to czekolada zanikła w zapachu. Smak jest na prawdę intrygujący. Zaczyna się od gorzkiej czekolady, później przechodzi w jej mleczną wersję. Na końcu długi kakaowy posmak z nuta słodyczy. Większość ciemnych herbat jest wytrawna, a tutaj mam coś na prawdę słodkiego i przyjemnego w smaku. Kocham czekoladę, ale jest tucząca, za to ta herbata ma jej smak i nie tuczy.

Z morza herbaty
prosto do niucharków
i jeszcze tylko chwilka
i można delektować się
aromatem herbaty.
Opisze Wam jeszcze jedno parzenie, ale później zaparzę ją jeszcze kilka razy. Trzecie parzenie wydłużyłam do około 1 minuty. Napar jest trochę jaśniejszy niż po drugim parzeniu, ale podobny do tego po pierwszym. Aromat naparu już nie jest tak intensywny, ale nadal przyjemny. Czuję prażenie, czekoladę i nuty orzechowe. W smaku za to jest wyraźna czekolada. I tak będzie jeszcze kilka ładnych parzeń, więc już nie zanudzam i idę parzyć dalej.

Podczas drugiego parzenia można
uszczelnić czajniczek pozostałością
naparu z pierwszego parzenia
i rozprowadzić go pędzlem
do czajniczków.
PS. Ciemne oologni bardzo przyspieszają trawienie, więc przed ich parzeniem trzeba się porządnie najeść. Ważne, żeby to nie było jedzenie ostre i na długo pozostawiające swój smak i zapach, bo wtedy nie poczujecie uroku Da Hong Pao, czy innego ciemnego oolonga.

PS2. Wybaczcie brak zdjęć naparu i liści z kolejnych parzeń, ale Gongfu Cha absorbuje nie tylko osobę, która parzy, ale też obserwatorów. No cóż, nie miał kto robić zdjęć, bo wszyscy siedzieli jak zaczarowani. Na razie musi wystarczyć opis i te kilka ujęć, które tutaj udało mi się umieścić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz