6 listopada 2014

Zielona herbata Mao Jian z regionu Xinyang - 100 wpis

Zielona herbata o puszystych pączkach - Xinyang Maojian

Jest okazja to będzie super herbata. Kiedyś nie mogłam się przekonać do zielonych herbat a teraz bardzo je lubię. No właśnie tylko trzeba je dobrze zaparzyć. Z okazji setnego wpisu parzyć będzie Kuba, a ja tym razem zajmę się aparatem.

Liście przed i po parzeniu.
Xin Yang Mao Jian to jedna z bardziej cenionych herbat chińskich. Jej susz po małe niepozorne pączki wraz z pierwszym listkiem. Po odpowiednim przetworzeniu na ich powierzchni nadal utrzymuje się delikatny meszek. Mają bardzo ciemny zielony kolor i przypominają niewielkie igiełki. Pachną bardzo intensywnie. Na początku skojarzyłam ten zapach z zupą pomidorową to, dlatego, że listki zawierają olejki eteryczne dające smak umami. Przez ich ogromna ilość dają skumulowany efekt. Poza tym jest to typowy zapach dla herbat chińskich, z nutką prażenia.

Zalewanie.
Przed parzeniem listki trafiły do ogrzanego wcześniej szklanego gaiwana. Zapach liści zmienił się na bardziej słodkawy, ale nadal roślinny. Do parzenia Kuba użył wody o temperaturze około 75st.C. To powinno wystarczyć do rozwinięcia i zaparzenia liści. Przed parzeniem nie robimy budzenia herbaty.

Pierwsze parzenie.
Pierwsze parzenie trwało około 1 minuty. Po takim czasie uzyskaliśmy delikatny zielono-żółty napar. Nie jest ani zbyt żółty, ani zbyt zielony. Pachnie dosyć specyficznie, teraz trochę przypomina herbaty japońskie. Za to w smaku czuć już taką delikatna roślinną słodycz, jest też nuta umami. Liście jeszcze nie oddały do naparu tego, co mają najlepsze, ale już można poczuć przyjemne smaki i aromaty.

Drugie parzenie.
Drugie parzenie również trwało około 1 minuty. Tym razem napar był bardziej zielony, ale nadal widoczne były te żółte refleksy.  W zapachu również ta herbata daje odczuć zmiany. Teraz bardziej słodkawa, ale też z nuta umami. W smaku jest podobnie, roślinna słodycz zaczyna coraz bardziej przebijać się ponad ciężki smak kojarzący sie z uczuciem pełności. Na dnie czarki można zauważyć osad, którego wcześniej nie było widać w naparze. To odrywający się meszek z listków, który został w naparze a z nim dostał się do czarki.

Trzecie parzenie.
W trzecim parzeniu czas został wydłużony do 1,5 minuty. Napar wydaje się być mglisty, to przez włoski z listków, które w nim pływają. Dzięki unoszącym się w naparze drobinkom sprawia wrażenie, że stał się jeszcze bardziej zielony. Natomiast w smaku i zapachu nie odczuwam większych zmian w porównaniu z drugim parzeniem. Napar nadal jest przyjemnie słodki, ale ta słodycz pochodzi z samych liści herbacianych.

Czwarte parzenie.
Z czwartego parzenia uzyskaliśmy napar bardzo delikatny, choć trwało ono około 2 minuty. Napar jest o wiele jaśniejszy niż w poprzednich parzeniach. W smaku i zapachu też jest słabszy, ale i tak czuć ta miłą słodycz. To parzenie nie było ostatnim, ale na tym zakończę opisywanie.

Zmiany zapachu, meszek unoszący się w naparze i ten smak to najważniejsze powodu, dla których lubię zielone herbaty. Nie codziennie mogę pozwolić sobie na tak dobra herbatę, ale setny wpis na moim blogu to chyba dobra okazja do opisania czegoś na prawdę dobrego. Padło akurat na zieloną chińską herbatę Xin Yang Mao Jian, ale dla smakoszy innych rodzajów herbat też znajdzie się w przyszłości coś ciekawego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz