|
Pu-Erh z pachnącym ryżem. |
Ostatni z serii czarnych Pu-Erhów z Chin to wersja z dodatkiem pachnącego ryżu. No cóż, tego smaku czy zapachu nie poczuję, ale wiem, że Chińczycy mają czasem kosmiczne pomysły na dodatki do jedzenia. Choćby żelki o smaku kukurydzy, jadłam raz i nie chcę więcej. Ale wracam do moich Pu-Erhów. Ostatnie trzy smaki to akurat zielone Pu-Erhy i jeszcze nie wiem, w czym będę je parzyć, ale na pewno w czymś większym.
Tego konkretnego Pu-Erha piłam, jako pierwszego z brzegu, nie mając jeszcze świadomości, że ma dodatek właśnie pachnącego ryżu. Później dopiero przetłumaczyłam to, co było napisane na jego opakowaniu. Zachwyciła mnie, bo był czarny i mocny, czyli taki jak powinien być.
|
Gniazdo po budzeniu. |
Przed parzeniem trzeba obudzić herbatę, nagrzać naczynia, a najważniejsze, co przygotować dobrą wodę. Temperatura jak zawsze około 95 st.C. Po budzeniu gniazdo napęczniało i teraz są bardziej widoczne jasne fragmenty dodatków. Później zmienią kolor, więc nie będzie ich już praktycznie widać.
|
Pierwsze parzenie. |
Po 1 minucie parzenia mam bardzo ciemny, prawie czarny napar. Jest całkowicie nieprzejrzysty. Szkoda, że w Polsce nazywamy tą herbatę czerwoną, bo nie odzwierciedla to koloru jej naparu. Jakby nie nazywać Pu-Erha to zawsze powinien mieć taki kolor. W zapachu odzwierciedla porę roku, którą właśnie mamy, czyli jesień. Suche liście i ziemia, taki leśny zapach. Smakuje podobnie ja pachnie, no może bardziej jak drewno, ale raczej takie już wysuszone. Ech, ale mnie naszły mroczne myśli, to przez Pu-Erhy, ale to już ostatni z tej paczki, później będą zielone.
|
Trzecie parzenie. |
Drugie parzenie też trwało 1 minutę. Napar uzyskałam równie czarny i mocny. Za to zapach sie zmienił na bardziej przypominający wilgotną ziemię. W smaku też zaszła zmiana, teraz jest jakby bardziej ziemisty. Jest moc, jaką lubię. Trzecie parzenie też trwało 1 minutę i nie różniło się szczególnie od drugiego. No może poza kolorem naparu, był raczej ciemnobrązowy niż czarny. Czwarte parzenie pomimo wydłużenia czasu parzenia dało bardzo słaby napar. Bardziej przypominał to, co nazywamy w czarną herbatą.
Ogólnie mogę powiedzieć, że ten Pu-Erh jest taki jak jego bracia od tego samego producenta. Spokojnie wytrzymuje 3 parzenia, a czwarte to już tak na wyciśnięcie. Na tą chwilę kończę z ciemnymi Pu-Erhami i zastanowię się, w czym będę parzyć zielone gniazda.
|
Liście po parzeniu, nawet widać ten ryż pachnący. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz