13 listopada 2014

Panyong Golden Needle - robaczki świętojańskie i gorzka czekolada

Czarna herbata a tak zaskakuje.

Fragmenty listków i pączków pozwijane w niewielkie igiełki, komuś skojarzyły się z robaczkami świętojańskimi. Może coś w tym jest. Listki są małe, podłużne, lśniące i nawet widać żółtawe fragmenty.

Liście przed i po parzeniu.

Parzenie czarnej herbaty najczęściej kojarzy się z kubkiem i zalewaniem wrzątkiem. Jednak można zrobić to trochę inaczej. Wystarczy mały czajniczek, odpowiednio dobrane morze herbaty i czarki. No i nie zapominajmy o czajniku z wrzątkiem. A teraz jeszcze jakieś fajne miejsce, na przykład kamienny stół i mamy wszystko, czego trzeba.

Pierwsze parzenie.

Herbata, która pachnie jak gorzka czekolada, niech będzie. Czarne herbaty mają różne ciekawe zapachy, jedne są bardziej wędzone, inne miodowe, a Panyong akurat czekoladowy. Ciekawe, co będzie po wrzuceniu listków do gorącego czajniczka. Jeszcze więcej czekolady, no przynajmniej w zapachu. Nie każdy lubi słodycze, ale to jest zapach gorzkiej czekolady a nie mlecznej. Zapach piękny i miło się kojarzy, ale przecież smak jest też ważny.

Przelewanie z czajniczka do morza herbaty - drugie parzenie.

Parzyłam tą herbatę tylko dwa razy, ale na pewno dałaby z siebie więcej. Po 2 minutach pierwszego parzenia uzyskałam intensywny napar. Kolorem przypominał mi trochę miód, ale chodziło mu o miód wypływający z "miodarki". Może kojarzyć się też z whisky. Za to w zapachu czuć słodycz i gorycz. Przypomina mi to gorzką czekoladę. No może nie taką z najwyższym procentem kakao, ale jedną z ciemniejszych. W smaku jest podobnie, lekka słodycz i cierpkość. Ta cierpkość nie pochodzi z przeparzonej herbaty, bo smakowałaby inaczej, ale raczej przypomina wytrawne wino. Niby czarna herbata, a łączy w sobie tak różne smaki. W sumie to czekolada, wino i miód to są same afrodyzjaki.

Drugie parzenie.

Opowiem jeszcze o drugim parzeniu. Wydłużyłam je do około 3 minut. Napar wydawał się trochę mocniejszy, ale kolor pozostał ten sam intensywnie bursztynowy wpadający w pomarańcze. W zapachu też niewiele się zmieniło, no może jest bardziej słodki, miodowy, ale goryczka pozostaje. Za to w smaku już nie ma tyle cierpkości, pozostaje słodycz. Teraz przypomina bardziej czekoladę mleczną niż gorzką, ale nadal jest czekoladowy.

Żeby ta kuchenka zawsze tak wyglądała.

Nie ma szału, ale jak na czarną herbatę jest całkiem ciekawa. Po tym rodzaju herbaty spodziewamy się goryczy, którą załagodzi posłodzenie cukrem. Tutaj mamy tak niesamowite smaki, że szkoda jej słodzić. Nie w każdej herbacie można poczuć czekoladę i miód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz