11 listopada 2014

Huang Xiao pod Starcem

Żółta herbata i Światowid, połączenie idealne.

Dawno nie pisałam o żółtej herbacie, a lubię ten rodzaj. Tym razem opiszę jedną z bardziej znanych przedstawicielek tej grupy: Huang Xiao. Korzystając jeszcze z ładnej pogody wyszliśmy z herbatą w plener.

Liście przed i po parzeniu.

Huang Xiao to dosyć ciemne liście, które można łatwo pomylić z czarną herbatą. Jednak gdy się dobrze przyjrzeć to mają one żółtawe refleksy, ale nie takie jak młode pączki w czarnej herbacie. Po zapachu tez można ją pomylić. Wszystko przez to, że w ramach suszenia była one lekko podpieczona. Liście ściemniały, zapach przeszedł efektem prażenia, a co do smaku to opowiem za chwilkę.

Mam dwie czarki, więc leję do pełna.

Żeby zaparzyć herbatę trzeba mieć wodę. przygotowałam ją wcześniej w termosie, wlałam ją gdy miała około 95st.C, wiec po kilku godzinach powinna mieć jakieś 85st.C. Parzyłam na wyczucie, bo nie wzięłam ze sobą żadnego stopera ani minutnika. No to do dzieła, ogrzałam wszystkie naczynia przed parzeniem. wrzuciłam liście do Kuai Ke Bei'a i zapach od razu się wzmocnił. Teraz czuć bardziej to prażenie, przypomina teraz orzeszki ziemne.

Pierwsze parzenie.

Pierwsze parzenie trwało krótko, może około 1 minuty. Napar uzyskałam bardzo ładny, kolor miał żółtawy, może z delikatnym zielonym odcieniem. w zapachu była lekka roślinna słodycz i trochę prażenia. Za to w smaku dominowało prażenie, trochę przypominało orzeszki ziemne. Nie było goryczki, cierpkości żadnych nieprzyjemnych smaków, które przeszkadzają w smakowaniu herbaty.

Drugie parzenie.

Drugie parzenie trochę wydłużyłam. Napar był mocniejszy, różnica w kolorze naparu była niewielka, ale dało się zauważyć jego ciemniejszy kolor. Pachnie też jakby bardziej intensywnie, ale odczucia nie zmieniają się szczególnie w porównaniu z pierwszym parzeniem. W smaku jednak odczuwalna jest delikatna zmiana. Prażenie nadal było wyczuwalne, ale pojawiła się też bardzo delikatna roślinna słodycz. Takie zmiany w intensywności odczuć spowodowane są większym rozwinięciem się listków podczas drugiego parzenia. Nie budziłam herbaty przed parzeniem, więc lisie potrzebowały więcej czasu na oddanie tego co mają w sobie dobrego.

Trzecie parzenie.

Trzecie parzenie mogło trwać ponad 2 minuty. Napar był podobny jak za pierwszym razem, nie za mocny nie za słaby. W zapachy nadal utrzymywała się nuta prażona, w smaku z resztą też. Ale poza prażeniem w smaku czuć było coraz więcej nut słodkawych. Przy tym parzeniu aparat stwierdził, że nie będzie robił więcej zdjęć, ale my parzymy dalej. Czwarte parzenie nie różniło się bardzo od trzeciego, więc nie będę się też o nim rozpisywać. Pewnie udałoby się zrobić jeszcze piąte, ale woda w termosie się skończyła.

Ten pan pilnował, żeby nam się herbata nie przeparzyła.

Huang Xiao jak na podstawową żółtą herbatę dostępną w wielu sklepach internetowych jest całkiem dobra. Na pierwszy rzut oka nie różni sie szczególnie od czarnej herbaty. Jednak po zaparzeniu widać różnicę. Jeśli się dobrze ją przygotuje to nie jest gorzka czy cierpka. Napar ma dość jasny jak na tak ciemne liście. Na pewno można ją odróżnić po smaku. Są herbaty które przypominają w smaku orzechy włoskie czy inne, ale nie łączą w sobie też delikatnego prażenia, które jest charakterystyczne dla Huang Xiao.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz