4 października 2014

Geocaching - czyli to, co robiliśmy w lesie poza parzeniem Złotego Yunnana

Geocaching - takie podchody dla dużych dzieci.
 
Geocaching to w wielkim skrócie zabawa polegająca na szukaniu skrzynek schowanych prze innych ludzi. Żeby je znaleźć trzeba mieć współrzędne punktu geograficznego, w którym znajduje się skrzynka, czasem przydają się podpowiedzi od założycieli skrzynki lub poprzednich znalazców. Takie informacje znajdują się na portalach dla geocacherów. My jesteśmy zarejestrowani na opencaching.pl i geochaching.com, ale jest jeszcze kilka takich portali. Na tych dwóch portalach zamieszczamy informacje o naszych skrzynkach i szukamy innych skrzynek też tam zarejestrowanych.


Jak już znajdzie się taką skrzynkę to trzeba wpisać się do dziennika odkrywców skrzynki, bo na tej podstawie będzie weryfikowany dziennik w wersji internetowej. Nie sztuką jest wpisać w Internecie, że znalazło się skrzynkę jak założyciel po zweryfikowaniu wpisów z papierowego dziennika usunie wpis, jako fałszywy. W skrzynkach znajdują się często drobiazgi na wymianę, można wziąć cokolwiek byle dać coś od siebie. A samą skrzynkę zostawiamy tak jak ją znaleźliśmy, czyli w tym samym miejscu, tak samo zapakowaną, tak samo zamaskowaną.

Jak znalazłeś to się wpisz, ale skrzynkę zostaw.

Z zakładaniem skrzynek też jest fajna zabawa, no, ale na to prawo trzeba sobie zasłużyć. Z tego, co pamiętam trzeba odkryć przynajmniej 10-15 skrzynek, żeby założyć pierwszą swoją. Ale z tym też nie ma lekko, bo są recenzenci skrzynek. Zwracają uwagę szczególnie na skrytki zakładane przez początkujących. Na początku czekaliśmy chyba tydzień na opublikowanie skrzynki. A teraz po kilku godzinach mamy publikację od kontrolera. Do tej pory założyliśmy już 16 skrzynek w Limanowej i okolicach, a 4 z nich w poprzednim tygodniu, więc są jeszcze szanse na certyfikaty.

Nasze skrzynki jeszcze przed założeniem.

No tak, nie powiedziałam, o co chodzi z certyfikatami. Porządki geokeszerzy, czyli tacy, którzy robią dobre skrzynki dla pierwszych trzech znalazców zostawiają w swoich skrzynkach certyfikaty. To taki mini dyplomik za szybkość w znajdowaniu skrzynek. Taka frajda ze znalezienia skrzynki, jako pierwszy powinna być dodatkowo udokumentowana. W dziennikach papierowych są też miejsca do wpisu dla pierwszych znalazców danej skrzynki. No, ale nie każdy geokeszer jest tak dobry i często można spotkać skrzynki, które są praktycznie niemaskowane i znajduje się je idąc lasem. Tak było w przypadku skrzynki "schowanej" w Łasku Łęgowskim w Krakowie. Po prostu kopnęłam ją nogą idąc na jej poszukiwania.

Maskować można różnie, czasem przydaje się łopata.

Jeszcze nie powiedziałam o maskowaniu. Chodzi o sposób ukrycia skrzynki. Czasem jest to dziupla, innym razem wgłębienie pod kamieniem, zaś jeszcze inna może niepozornie być przymocowana na magnesie przy ogrodzeniu. Tutaj założyciel skrzynki ma pełne pole do popisu, może korzystać ze wszystkiego, co ma pod ręką. Ważne, żeby ukrycie skrzynki nie przyciągało uwagi niezainteresowanych i nie było zbyt oczywiste dla szukających. No i żeby dało się w końcu znaleźć. Jest jeden taki geocacher, którego nicku nie pamiętam, który tak chowa skrzynki, że tylko najwięksi poszukiwacze mogą je znaleźć. Nam się jeszcze nie udało znaleźć ani jednej jego skrzynki na chyba 5 podjętych prób.


No to chyba tyle, co mogę powiedzieć o geocachingu, bez zdradzania większych szczegółów. Zabawa idealna dla dużych chłopców i dziewczynek, ale można zabrać ze sobą też dzieciaki. Takie wspomnienie dzieciństwa i zabawy w podchody, ale teraz z użyciem zaawansowanych technologii, o których się nam wtedy nie śniło. Teraz zakładamy skrzynki w miejscach mało znanych, często zapomnianych. Dzięki naszemu znajomemu historykowi dowiedzieliśmy się kilku ciekawych miejscach, w których też założymy skrzynki.

Nie wiem czy salamandry lubią czarny, czy poczuła moje ciepło, ale po chwili na rekach zrobiła się bardzo ruchliwa.

A wracając z zakładania skrzynek spotkaliśmy taką miłą panią Salamandrę. Chyba spodobała się jej moja czarna kurtka albo poczuła ciepło. Po sesji wypuściliśmy ją w tym samym miejscu, żeby mogła wrócić do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz