15 czerwca 2014

Ding Gu Da Fang - żółta czy zielona?

Ding Gu Da Fang parzę dzisiaj w yixingu na jedną czarkę.
W różnych sklepach można tą herbatę znaleźć pod różnymi kategoriami, czasem zielona, czasem żółta, słyszałam też że biała. Jedno jest pewne, ze względu na napar i charakterystykę liści nie można jej pomylić z żadną inną. Mowa tu o Ding Gu Da Fang, czyli herbacie tak na prawdę żółtej.

Suche liście mają ciekawe
zielono żółte odcienie.
Ding Gu Da Fang to żółta herbata która pochodzi z Chin i jest produkowana w specyficzny sposób. Nie dość że na początku traktują ja jak herbatę zieloną czyli bardzo szybko zatrzymują działanie enzymów poprzez pogrzanie to potem nie pozwalają jej doschnąć i kiszą tak jak Pu Erha żeby nabrała ładnego żółtawego odcienia. Dopiero na koniec jest zgniatania i suszona. Czyli ani to zielona ani czerwona więc żółta. Taki sposób produkcji wymyślił pewien mnich imieniem Da Fang i stąd też nazwa herbaty. Pierwszy człon pochodzi od miejsca w którym jest produkowana.

Napar z pierwszego parzenia.
Liście rzeczywiście można pomylić z zieloną herbatą ale tylko z jedną, Long Jing (mona znaleźć również inne transkrypcje: Lung Ching) i to wyższej klasy. Charakteryzują się zielonym kolorem i delikatnymi żółtymi plamkami. Są dość długie i równe co świadczy o ich wysokiej jakości a do tego przyjemnie pachną. Po zaparzeniu zmieniają kolor na bardziej zielony, ale Ding Gu Da Fang nadal pozostaje żółtą herbatą.

Słabo rozwinięte liście
po pierwszym parzeniu.
Do zaparzenia Ding Gu Da Fang użyłam temperatury 85st.C. w każdym parzeniu, jednak ich czasy się różniły. Pierwsze to około 1,5 minuty (skróciłam prawidłowe 2 minuty ponieważ wsypałam za dużo suszu na tak mały czajniczek), drugie to już 2 minuty (normalnie powinno być 2,5 minuty) a trzecie to 3 minuty (tu już prawidłowo). Dlaczego tak zmieniałam czasy parzenia? W zależności od ilości suszu, temperatury wody i czasu parzenia zmienia się smak herbaty. Jeśli jest za dużo suszu to można zalać troszkę niższą temperaturą wody lub skrócić czas parzenia. Ja wybrałam tą druga opcję. Gdy już zna się poszczególne herbaty to można je parzyć na wyczucie, ale zasada jest jedna: Herbata nie może być gorzka, no chyba że to jej naturalna właściwość.

Napar z drugiego parzenia.
Napar z pierwszego zaparzenia jest intensywny i żółtawy, ale przejrzysty. Znad czarki unosi się przyjemny lekko orzechowy zapach który zdradza lekką goryczkę typową dla tej herbaty. W smaku potwierdza się przypuszczenie, ale nie jest to gorycz saponinowa a raczej jakby orzechów włoskich. Jednak można odnaleźć coś delikatnie słodkiego, roślinnego.

Już całkowicie rozwinięte liście
po drugim parzeniu.
Drugie parzenie jest zdecydowanie delikatniejsze. Napar ma widocznie jaśniejszy odcień, zapach łagodnieje, a w smaku następują zmiany. Początkowa goryczka zanika prawie zupełnie a na pierwszy plan wyłania się lekka roślinna słodycz.

Napar z trzeciego parzenia.
Trzecie parzenie to już praktycznie takie wyciśnięcie herbaty. Napar nie ma już takiej głębi, smak nadal jest przyjemny i słodkawy, ale już tak nie intryguje. Właściwie to parzenie nie musi mieć miejsca, ale gdy pijącemu zależy na właściwościach zdrowotnych herbaty to można parzyć nawet czwarty raz, jednak dla smakoszy nie ma ono już znaczenia.

Podsumowując herbata zaparzona prawidłowo, w smaku początkowo lekko goryczkowa, później łagodnieje, a trzecie i kolejne parzenie to dla zdrowia jedynie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz