27 listopada 2015

Pieczenie ziemniaków w ognisku


Każdy z nas chyba jadł ziemniaki z ogniska. Każdy również ma swoją metodę pieczenia ich. Każda jest dobra o ile jest skuteczna. Gdy z ziemniaka nie robi się bryłka węgla nieprzydatna do niczego poza ubabraniem rąk lub podkreśleniem makijażu czy zrobienia sobie przeciwsłonecznych mazów pod oczami.

Jedni zawijają całe ziemniaki w folię aluminiową, pojedynczo lub po kilka sztuk, a jak wiadomo aluminium to „samo zło”, (choć ja uważam, że folia aluminiowa jest naszym sprzymierzeńcem). Inni zaś przed zawinięciem kroją w plasterki lub wstępnie obgotowują, by skrócić proces pieczenia, nie zwracając uwagi, że samo gotowanie całość ceremonii wydłuża. Kolejni próbują całe obgotowane ziemniaki w żarze i popiele ufajczyć. Można również pokusić się w oblepianie ziemniaków gliną lub pieczenie w dole ziemnym wcześniej wyłożonym kamieniami i nagrzanym ogniskiem.

Ja stosuję metodę aluminiową bądź glinianą lub po prostu przetwarzam kartofle w inny sposób. Ale czy na tym miałby się skończyć mój filozoficzny post? Nie! Jest fajna metoda pieczenia używana u mnie w domu odkąd tylko pamiętam.

Najpierw dobór ziemniaków. Ci, co sklepowe mają mogą pominąć ten rozdział. Zaś Ci, co muszą iść do piwnicy po nie niech starannie wybiorą, nie za duże nie za małe. Takie akuratne będą wielkości dużej śliwki czy nektarynki, mniejsze zaś się zwęglą, a za duże nie zawsze się dopieką w odpowiednim czasie. Kolejno szukamy w domu garnka też takiego akuratnego, do ilości ziemniaków, które zamierzamy upiec. Tak, żeby ziemniaki zajmowały 2/3 do 3/4 objętości naczynia. Zalewamy wodą w celu opłukania i zwilżenia. Tak, więc rzeczone kartofle mamy gotowe, a co dalej?

Bez ogniska się nie obejdzie i nie może być to byle girl, tylko ognisko. Gdy nazbiera się wystarczająca ilość żaru rozgarniamy polana i wsadzamy gar do ogniska do góry dnem. Całość zaś obkładamy polanami i dokładamy opalu i zaczynamy odliczać 30-40 min. Po tym czasie rozgarniamy to, co się nie dopaliło i podnosimy badylem gar i proszę! Papu już gotowe.

Ważną sprawą jest nieodzowna przyprawa zwana solą. Bez niej ziemniak smak swój a i owszem ma, ale sól go bardziej wyeksponuje. Jeśli możemy, to pokuśmy się o dodatkowy dupopas w postaci masła, które jest idealnym połączeniem z ziemniakiem. A jak ktoś stół zaopatrzy w jakiś sos czosnkowy z koperkiem czy inny specjał to już uczta na całego! Warto nie zapomnieć o odpowiednim napitku dostosowanym dla małoletnich i pełnoletnich. I pamiętajcie, aby gar, który wyjmiecie z ognia odrzucić daleko w takie miejsce, żeby ewentualne dzieci nie próbowały go dotykać, bo psssssssssssss…..ałaaaaa…. I wypadek gotowy.

Historia ziemniaka w Polsce i na świecie jest bardzo ciekawa. Polecam każdemu się w nią wtajemniczyć i wypróbować moją metodę. Pyry tak ufajczone w garze mają skórkę chrupiącą, a te z głębszych pokładów są bardziej delikatne. Jak ktoś ma inny nietypowy pomysł na epickie ziemniaki, zapraszam do podzielenia się swoimi przepisami. Chętnie wypróbuję coś nowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz