13 września 2015

La Merced de Monte - yerba mate z gór


Gdzie można wypić yerbę pochodzącą z argentyńskich gór? Praktycznie wszędzie, ale my wzięliśmy ją nad górski potok i tam nam smakowała najlepiej. Termos pod rękę i idziemy.


Zanim zaparzymy, to jeszcze kilka słów o samej yerbie. Jak głoszą napisy na opakowaniu, krzewy rosną na górskiej plantacji w lasach o klimacie subtropikalnym. Tam mają idealne warunki do wzrostu, odpowiednia wilgotność, temperatura i częstotliwość opadów. Gdy dorosną są zbierane i suszone w sposób tradycyjny, czyli nad ogniem. Wtedy też liście nabierają lekko prażonego i wędzonego zapachu i smaku. Potem leżakują około roku, to i tak krótko jak na yerba mate, bo standardem jest minimum 18 miesięcy do 2 lat. No to tyle ciekawostek o pochodzeniu. Sama plantacja Las Marias jest na prawdę wielka i producenci suszu sami uprawiają krzewy, a nie jest to regułą wśród innych znanych marek yerba mate. Z tej samej plantacji pochodzą też marki Taragui i Union, ale to nieselekcjonowane siostry La Merced.

Susz wygląda ładnie, więc będzie się dobrze parzyć.

No dobrze, mamy ciekawą yerba mate i piękny słoneczny dzień. Trochę suszu na liść, żeby się przyjrzeć, są drobne listki, trochę gałązek i całkiem niewiele pyłu, czyli będzie się dobrze parzyć. Pachnie dość delikatnie, nie ma mocnego wędzenia i raczej nie zapowiada się na gorzką yerbę. W termosie mamy wodę o temperaturze około 70-75 st. C. Wsypujemy do Palo Santo mniej niż do połowy pojemności i zaczynamy parzenie.

1. Wsypujemy. 2. Potrząsamy lub poklepujemy od spodu. 3. Wkładamy bombillę i stawiamy do pionu.
4. Zalanie dla Św. Tomasza. 5. Czasem trzeba poprawić bombillę. 6. Zalewamy do pełna i pijemy.

Pierwsze zalanie i zaczyna się fajnie. Zapach prażenia się wzmocnił, ale też wyłoniły się ciekawe nuty leśne i ogólnie roślinne. W smaku, tak jak przewidywałam, jest niewiele goryczki, a dominuje miłe orzeźwienie. Raczej porównałabym to do troszeczkę za długo parzonej zielonej herbaty niż do klasycznej bardzo gorzkiej yerby. Ogólnie jest lekka i przyjemna, a najlepsze, że rześki smak utrzymuje się przez 6 kolejnych parzeń. Oczywiście, w późniejszych zalaniach nie jest tak mocny i bardzo goryczkowy, ale nadal przyjemny.

W takiej scenerii parzyliśmy.

Górska yerba nad górskim potokiem. A Wy gdzie zabralibyście ze sobą yerba mate czy herbatę, tak żeby usiąść na spokojnie i odpocząć?

2 komentarze:

  1. Zapowiada się smakowita yerba, której z pewnością nie pominę przy kolejnym zamówieniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. La Merced Campo&Monte też jest smaczna, chyba bardziej mi odpowiada niż samo de Monte, ale nie było jej jak robiłam zapasy... Jak gdzieś znajdziesz to też kup i spróbuj, bo warto :)

      Usuń