Najlepsza herbata z Darjeelingu to czarna. |
Pisałam już o herbatach zielonych pochodzących z różnych miejsc. Tym razem padło na Indie, a w szczególności na Darjeeling. No tak, ten region kojarzy się głównie z herbatami czarnymi rosnącymi na różnych wysokościach i zbieranymi o różnych porach roku. Czasem się wydaje, że wystarczy zrobić coś tak jak inni i będzie to samo, ale nie zawsze tak jest. Zobaczmy, co wyszło plantatorom z Darjeelingu, gdy chcieli zrobić zieloną herbatę po chińsku.
Liście są niepozorne, ale bez szarawego nalotu. |
Liście w czajniczku przed parzeniem i napar z pierwszego parzenia. |
Pierwsze parzenie trwało około 1 minuty. Po takim czasie uzyskałam napar o ładnym lekko słomkowym kolorze z odcieniami zieloności. W zapachu napar jest bardzo delikatny, ale daje się wyczuć aromat polnych kwiatów i ziół. W smaku herbata również nie jest wyrazista. Wyczuwalne są nuty prażenia, lekka roślinna słodycz, ale nic poza tym. W drugim parzeniu wydłużę czas i zobaczymy, co wyjdzie.
Napar i liście po drugim parzeniu. |
Po około 1,5 minuty parzenia napar wydaje się być nieco mocniejszy. W zapachu również jest wyczuwalna zmiana. Teraz wyraźniej czuć łąkę, ale nie jest zapach nachalny i przytłaczający. W smaku nadal utrzymuje się lekkie prażenie i roślinna słodycz. W trzecim parzeniu czas też został wydłużony do około 2 minut, ale kolor, zapach i smak naparu nie zmieniły się w porównaniu do drugiego parzenia.
Napar i liście po trzecim parzeniu. |
Ogólnie jest to herbata ciekawa, ale będzie mi służyć do picia na co dzień. Nie oczekiwałam od niej wielkich zmian zapachu czy smaku, ani też cudownego aromatu olejku herbacianego, ale nie zaskoczyła mnie ta herbata niczym szczególnym. Darjeeling słynie z herbat czarnych i niech tak pozostanie, bo one są na prawdę wyśmienite.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz