Są takie dni, weekendy, gdy człowiek niechętnie siedzi w czterech ścianach, pomimo że na zewnątrz mróz i śnieg lub taka nietypowa zima jak dziś. Tedy do swojej sakwy, tudzież plecaka pakuję kubek, krzesiwo, zapalniczkę i scyzoryk. Ewentualnie hobo stove oraz nalgene z wodą, ale to tylko, jeśli nie przewiduje źródła wody w drodze i wychodzę w moje piękne beskidzkie lasy. Idąc nawet najbardziej zaśnieżonymi lub przemrożonymi szlakami można nazbierać czegoś na dobrą typowo polską herbatkę ziołową. W tym przypadku bardziej owocową, a w dodatku nietypową, bo użyte do tego wywaru składniki nie będą ani świeże, ani też ususzone. Będą przemrożone, co w wypadku niektórych owoców daje więcej słodyczy. Każda z tych roślin, o których wspomnę nie musi rosnąć w ściśle określonym miejscu, które opiszę, a to, że tam akurat mogę ją spotkać to tylko przyrodnicze ciekawostki.
Uwaga! Każda z tych roślin, o których wspomnę ma swoje właściwości lecznicze i nie tylko. Stosowana nieostrożnie może być również groźna. Nie ponoszę odpowiedzialności za czyjąś niewiedzę, tak więc radzę przed wybyciem w las oczytać się o właściwościach roślin i owoców, o których będę pisał. Głównym celem tego postu jest pokazanie, jakie rośliny w środku zimy możemy zebrać i wykorzystać. Wiedzę o właściwościach tych roślin zostawiam czytelnikom do zgłębienia w Internecie albo pewniej w książkach.
Wychodząc z domu idąc wzdłuż skutej lodem rzeki mogę nazbierać garść pomarszczonej i przemrożonej TARNINY, która utraciła część swojej cierpkości. Znakomita na wina i nalewki, ale również, jako składnik herbatki owocowej. Warto pozbyć się pestki przed gotowaniem, ponieważ jak każda śliwka zawiera niewielki ilości cyjanowodoru.
Przecinając miedzę można nadziać się na DZIKĄ RÓŻE. Jej owoce to bomba witaminy C, stosowana podobnie jak tarnina. Przed gotowaniem warto dziką róże przepołowić i oczyścić z nasionek. Jeśli już "rozpada się w palcach" całe owoce wrzucić do gotowania.
Wędrując polanami można wypatrzyć, również przemrożone owoce JARZĘBINY, która też jest popularnym panaceum na różne dolegliwości. Przy mroźnych i długich zimach owoców jest więcej (o ile ptaki nas nie uprzedzą i nie wyjedzą wszystkiego).
Obok czerwonej jarzębiny majaczy koralowo czerwona KALINA, której owoce nawet po przemarznięciu nie marszczą się. Roślina uznawana przez niektórych za trującą, a tak nie jest.
Przechodząc przez las możemy zdobyć bardzo aromatyczne owocoszyszki JAŁOWCA oraz jego gałązki. Tak, jak świeże pędy SOSNY były one drzewiej używane zamiast chmielu, jako dodatek do piwa tzw. Gruit. Aczkolwiek w zimie poza ww. jałowcem możemy liczyć tylko na igły sosnowe, ŚWIERKU i JODŁY, które poza olejkami aromatycznymi też nam, co nieco proponują.
Owoców CZARNEGO BZU raczej nie znajdziemy, bo wszystkie opadły, ale można wykorzystać jego korę, aczkolwiek nie do herbaty, gdyż w smaku się nie będzie ze wszystkim komponowało. Ponad to ma sporo właściwości, z którymi lepiej nie przesadzić w herbacie.
Jest też roślinka, która ma drobne, bordowe, kwaśne, włochate i ułożone w pionowo stojące grona owoce. Nazywa się SUMAK i jest śródziemnomorską przyprawą. Nada herbacie charakteru i kwaskowatości. Rośnie w wielu miejscach i jest nie do pomylenia.
Teraz nie pozostaje nic innego, jak tylko zagotować wodę i wsypać do niej wszystkie owoce odpowiednio przygotowane i warzyć 10 min, w 2 ostatnich minutach dodać igły z gałązek, które zebraliśmy. Składników nie dajemy dużo, bo nie o ugotowanie kompotu z suszonych owoców nam chodzi, tylko o delikatną smaczna herbatkę.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz