Gdy będziecie czytać ten wpis to tym babeczek już dawno nie będzie. |
Święta, święta! Trzeba coś upiec, to może babeczki, żeby nie było nudno. Szperając po stronach internetowych producentów yerba mate, kiedyś było mi to potrzebne w pracy, znalazłam kilka fajnych przepisów. Niektóre nawet wykorzystałam. Oto jeden ze smaczniejszych, znaleziony na stronie Amandy. Oczywiście do ich zrobienia będzie potrzebna yerba mate.
Wyjątkowo yerba mate zalewam wrzątkiem. Tak było w przepisie, wiec tak też robię. |
Pomarańcze kroił Kuba. |
Do przygotowania ciasta będą potrzebne:
- 100g miękkiego masła lub margaryny,
- 1 szklanka cukru,
- 1 szklanka ostudzonej esencji z yerba mate,
- 1 miąższ z jednej pomarańczy pokrojony w kostkę,
- 1 jajko,
- 1 łyżeczka olejku waniliowego,
- 2 szklanki mąki,
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia,
- 4 łyżki mleka w proszku.
Jednak blacha to za mało. Zwykle wychodzi ich około 18-20. |
Masło z cukrem utrzeć na puch, następnie dodać jajko, olejek waniliowy, esencję z yerba mate i miąższ z pomarańczy. Wszystkie składniki dokładnie wymieszać i dodać przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia i mlekiem. Gdy masa będzie dobrze wymieszana można ja przełożyć do foremek i wstawić do nagrzanego wcześniej piekarnika. Piec 20-30 minut w temperaturze 180 st.C.
Ładnie przyrumienione babeczki można udekorować polewą, którą producent Amandy proponuje zrobić z pozostałej esencji i cukru pudru. Gdy za pierwszym razem rozrabiałam tę polewę to do dekorowania pozostało mi ledwie połowa tego, co wyjęłam z piekarnika. Zdecydowanie za szybko znikają, więc od tamtej pory odpuściłam sobie robienie z nimi czegokolwiek więcej.
Babeczki są raczej słodkie i pomarańczowe niż gorzkie. Yerba jest wyczuwalna jedynie jako delikatne przełamanie słodyczy. Jeśli nie lubisz yerba mate to może to Cię przekona, że nie zawsze musi być gorzka?
Gotowe do łasuchowania. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz