27 sierpnia 2014

Zielony Pu-Erh w kostce

Zielony Pu-Erh w kostce
Najbardziej sprasowany zielony Pu-Erh jakiego widziałam.
Herbatę czerwoną znacie już z poprzednich wpisów, a dzisiaj opowiem o jej niefermentowanej wersji. Niby liście te same, których używa się w czerwonym Pu-Erze, ale przetworzone jak zielona herbata. Właśnie dzięki temu zielonego Pu-Erha można zaliczyć do herbat zielonych, ale jest dosyć specyficzny. Po pierwsze jego zapach można skojarzyć z lekkim rosołem z kury, takim bez przypraw. Kolejną ciekawostka jest jego forma. Najczęściej spotykany jest sprasowany w gniazda lub kostki. Jeśli herbata zielona jest sprasowana to najpewniej jest to zielony Pu-Erh. Większość pijaczy herbat jest przyzwyczajona do liściastej formy suszu i takie niefermentowane Pu-Erhy też można spotkać.

Pierwsze parzenie
zapowiada się ciekawie.
Przykładem dla dzisiejszego wpisu będzie kostka, którą dostałam od znajomej. Co prawda herbata ta jest z dodatkiem kwiatów, ale to najfajniejszy zielony Pu-Erh jakiego piłam. No chyba, że przyjedzie moja paczka z Chin. No, ale do sedna, kostka praktycznie nie pachnie tym bławatkiem, który jest w nią wprasowany tylko czystym zielonym Pu-Erhem. Po wrzuceniu do gorącego naczynka sama herbata również się ogrzewa i teraz można poczuć również delikatną kwiatową woń. Chyba jedynym źródłem obcych aromatów jest ten kwiat, ale pewności nie mam, bo nie dostałam żadnego opisu tej herbaty. Grunt, że pachnie przyjemnie. Przed pierwszym parzeniem obudzę liście, może trochę dłużej niż zwykle, /ponieważ są bardzo mocno sprasowane. No i kolejne wzmocnienie kwiatowego zapachu.

Lekki zielony napar
z pierwszego parzenia.
Pierwsze parzenie trwało około 2 minut i użyłam wody o temperaturze około 95st. C. Tak, zielonego Pu-Erha zalewa się praktycznie wrzątkiem i się nie przeparza. Taka specyfika tej herbaty, oczywiście można ją zalewać wodą o niższej temperaturze, ale trudno będzie wtedy wydobyć to, co najlepsze z tej herbaty. Po zaparzeniu kostka jakby napęczniała, ale nadal pozostała w całości. To normalne, gdybym ją rozdłubała to od razu miałabym mocny napar z wszystkich liści i parzenia musiałyby trwać po około 15-20 sekund. Sam napar ma przyjemny zielony kolor i jest bardzo klarowny. W zapachu jest jakby kwiatowa, słodkawa, ogólnie przyjemna i nie trawiasta. Smak pierwszego zaparzenia zdominowany jest kwiatami, później dopiero można poczuć właściwy smak herbaty. I tutaj duży pozytyw dla herbaty bez nazwy.

Napar z drugiego parzenia.
Drugie parzenie przeprowadziłam tak samo jak pierwsze. Kostka jeszcze bardziej napęczniała, ale nie rozpadła się jeszcze. Napar z tego parzenia jest mocniejszy i bardziej wyrazisty, zieleń nabrała soczystości. W zapachu bardziej wyczuwalna jest sama herbata, a kwiaty dopiero po chwili. Za to w smaku nadal czuć ta przyjemną słodycz kwiatów, ale zrównoważoną smakiem umami pochodzącym z herbaty. Jeszcze większy pozytyw dla tej niepozornej kostki. No i parzymy dalej.

Napar z trzeciego parzenia.
W trzecim parzeniu skróciłam czas do 1,5 minuty. Tutaj juz zaczęły odrywać się pierwsze listki. Zwykle zielone Pu-Erhy prasowane są z bardzo rozdrobnionych liści herbacianych, a ta kostka to prawie całe liście. Szkoda, że to jedyna okazja żeby się jej napić, no chyba, że ktoś namierzy źródło tych kostek i da mi znać to zrobię zapas. Co do smaku i zapachu naparu z tego zaparzenia to juz praktycznie nie czuć kwiatów, a jedynie samą herbatę. Tak samo jest w kolejnych parzeniach, aż do siódmego. Kostka zaczęła rozpadać się dopiero przy piątym parzeniu.

Napar z szóstego parzenia.
Podsumowując, to, co dostałam od znajomej jest całkiem fajnych zielonym Pu-Erhem, którego pewnie nie będę miała więcej okazji spróbować. Jeśli nie masz możliwości dokładnego zmierzenia temperatury wody to zielone Pu-Erhy są najmniej wymagające pod tym względem. Jednak trzeba się nastawić na wielokrotne parzenie tej herbaty, bo jedno czy dwa parzenia nie wydobędą z liści wszystkiego. Co do właściwości tej herbaty to są takie same jak w przypadku każdej innej zielonej herbaty, no może trochę bardziej pobudza.

Liście po siódmym parzeniu z takiej małej kostki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz