18 sierpnia 2014

Fukamushicha z matchą w ogrodzie

Fukamushicha iri Matcha - trzecie parzenie, liście po parzeniu i susz herbaciany na liściu hortensji
Zwykle picie herbaty w ogrodzie kojarzy się z angielskim dworem i leniwym popołudniem. Moje niedzielne popołudnie było leniwe i spędziłam je przy herbacie w ogrodzie, ale nie była to mieszanka herbat czarnych z Indii. Zrobiłam sobie japońską specjalność - Fukamushicha iri Matcha.

Sama Fukamushicha to liście Sechny, które były poddane dwukrotnie dłuższemu działaniu pary wodnej. Tyle zachodu tylko po to żeby pozbyć się typowego rybnego posmaku. Za to wydobywa się przyjemna roślinna słodycz. Dzięki przedłużonemu podgrzewaniu liście nabierają szczególnego głębokiego odcienia zieleni. Stąd też nazwa herbaty. To, co parzyłam było właściwie mieszanką herbat Fukamushicha i Matcha, dlatego kolor suchych liści przypomina bardziej turkus niż głęboką zieleń.

Liście przed parzeniem
w ciepłym naczyniu Kuai Ke Bei
Jak zawsze liście przed parzeniem wsypałam do ogrzanego naczynia. Już teraz mogłam cieszyć się przyjemnych zapachem ciepłych liści. Może się wydawać, że zielona herbata nie powinna pachnieć jakoś szczególnie, ale tutaj jest inaczej. Zwykła Sechna oprócz roślinnej słodyczy oddaje też swój klasyczny smak umami. Wiele osób nie lubi właśnie tego smaku i dlatego twierdzą, że nie lubią zielonych japońskich herbat. Wydaje mi się, że nie poznali jeszcze herbat, które im posmakują. Czasem szukanie swojego smaku zajmuje lata, a czasem można od razu trafi na to, co się lubi. Ważne żeby się nie zniechęcać i szukać do skutku.

Zalewanie z zawirowaniem
No tak, ale miałam pisać o parzeniu herbaty. Do pierwszego parzenia użyłam wody o temperaturze około 60 st.C. Gdybym zalała Fukamushichę wodą o wyższej temperaturze to nie smakowałaby najlepiej. Czasem 5 stopni różnicy ma ogromne znaczenie. Ogólnie w przypadku herbat japońskich lepiej je zalewać wodą chłodniejszą niż cieplejszą. Wracając do parzenia to za pierwszym razem trwało około minuty. W ogóle herbaty pochodzące z Japonii są bardo delikatne i wymagają krótkiego czasu parzenia. Przedłużając parzenie do standardowych 2-3 minut miałabym bardzo gorzki i niesmaczny napar. Znając te zasady zaparzyłam bardzo przyjemną herbatę. Stwierdzę nawet, że smak był prawie słodkawy, oczywiście nie taki jak po dodaniu cukru. Jakakolwiek dobrze zaparzona herbata nie powinna być gorzka, a najwyżej cierpka. Szczególnie herbaty zielone nie powinny być parzone na gorzko.

Po pierwszym parzeniu
Rozpisałam się o parzeniu, ale przecież kolor naparu ma też znaczenie. Mówi się, że napar dobrej zielonej herbaty nie powinien być mętny. Jednak nie dotyczy to mieszanek z Matchą. Sama Matcha jest pyłem herbacianym i praktycznie nie ma możliwości oddzielenia jej od naparu. Dlatego też herbaty mieszane z Matchą zawsze będą mętne przynajmniej przy pierwszym parzeniu. Kolor naparu jest soczyście zielony, nie tylko od samej Matchy. Klasyczna Fukamushicha daje dosyć klarowny mocno zielony napar, ale w połączeniu z pyłem herbacianym jest on nieco jaśniejszy i mętny. Głębia zieleni w cale nie jest taka trudno do uzyskania. Wystarczy przed nalaniem naparu do czarki lub filiżanki ogrzać ją. Gdy gorący napar szybko traci temperaturę po przelaniu do chłodnej filiżanki staje się mętny i zmienia kolor na słomkowy lub żółtawy.

Soczyście zielony napar
z pierwszego parzenia
Drugie parzenie było jeszcze krótsze niż pierwsze i trwało nie więcej niż pół minuty. Tym razem napar był nieco mniej mętny, ale za to nadaj zielony. Niewielka ilość Matchy, która pozostała po pierwszym parzeniu teraz została wypłukana do naparu. Smak zmienił się nieco w bardziej roślinny i mniej słodki. Parzenie trwało bardzo krotko, ale to, dlatego że liście już się rozwinęły i oddały do naparu to, czego miały najwięcej. Gdybym parzyła Fukamushichę za drugim razem około minuty to miałabym cierpki napar. Zielone herbaty z Japonii są naprawdę wymagające.

Perliste nalewanie
po drugim parzeniu
Parzyłam tą herbatę jeszcze trzeci raz, trwało to około minuty. Napar nie był już tak intensywnie zielony i Matchy też w nim było niewiele. W smaku pozostała subtelna roślinność. Czasem trzecie parzenie nie ma większego sensu dla smakowania herbaty, a jedynie dla napicia się jej. Chyba napisze osobny wpis o różnicach między piciem a smakowaniem herbaty.

Po wypiciu tych trzech parzeń już nie byłam taka rozleniwiona. Dobra dawka kofeiny z zielonej herbaty zrobiła swoje. Jeśli to kogoś interesuje to słyszałam gdzieś, że herbaty japońskie zawierają więcej kofeiny niż chińskie, ale nie doszukałam się wiarygodnych źródeł.

Podsumowując ten wpis chcę przekazać taką myśl życiową. Jeśli Ci coś nie smakuje to spróbuj tego w innym wydaniu. Gdy coś jest źle przygotowane to nigdy nie będzie smakowało, ale gdy pozna się prawdziwy smak to wtedy można powiedzieć, że coś jest dobre lub niedobre.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz