5 lipca 2014

Porongo - trochę inna tykwa

Weselna yerba mate tylko w porongo.
Poprzedni wpis był o tykwach ogólnie, a teraz napiszę o szczególnym naczyniu również wykonywanym z owocu tykwy. Przedstawiam porongo, które jest wykonywane z górnej części owocu. Można znaleźć egzemplarze z kołnierzem i bez niego, na nóżkach lub stojaczku skórzanym. Mogą się bardzo między sobą różnić ale nadal to porongo.


Co prawda naczynie to jest zrobione z owocu tykwy, ale nie wymaga wcześniejszego przygotowania. Porongo powstaje poprzez odcięcie górnej część wielkiego zdrewniałego owocu. Takie przerośnięte tykwy też mają swoje zastosowanie, czasem są cukiernicami, czasem pojemnikami na suchą yerbę lub służą do innych celów z yerba mate nie związanych. Taki kielich łatwiej jest oczyścić z miąższu niż naczynko o cienkich ściankach. Dodatkowo potrzebne są nóżki lub innego rodzaju stojaczki ponieważ dno takiego kielicha jest spiczaste i nie może samo stać na stole. Poza tym, że wygląda inaczej niż zwykła tykwa i nie wymaga szczególnych zabiegów to jego walory są podobne. Trzeba być mistrzem żeby roztłuc porongo, ścianki są bardzo grube i często dodatkowo zabezpieczone skórą. Prędzej spleśnieje niż popęka.

Po co hodować przerośniętą tykwę jak można w niej zawczasu zrobić normalne naczynko? Latynosi raczej luźno podchodzą do pracy, więc nie pilnują szczególnie rosnących tykw. Przecież można z nich zrobić coś innego. Porongo zyskało popularność tam gdzie yerby sypie się dużo i jest mocno rozdrobniona, czyli w Urugwaju i Brazylii. Czasem można spotkać porongo z Argentyny, ale to raczej rzadkość. Te pochodzące z Urugwaju odcinane są w najwęższym miejscu tykwy i mają bardziej zamkniętą budowę. Natomiast szeroko otwarte kołnierze typowe są dla Brazylii, tam yerbę parzą trochę inaczej, ale chimarrao to temat na osobny wpis.

To samo porongo podczas
indywidualnej sesji zdjęciowej. Fot. Kuba
Porongo które mamy w domu jest z Urugwaju, ale kupione w Polsce. Czasem można znaleźć takie perełki w różnych sklepach z yerbą. Ścięte w miejscu zwężania się tykwy, obszyte brązową skórą i z prostym okuciem. Czegóż więcej trzeba? Ach no tak, prawdziwej urugwajskiej yerby. Teraz o nią trudno, ale czasem pojawiają się takie marki jak Canarias (niech was nie zmyli napis Brasil), La Selva czy Sara. Cechą wspólną jest bardzo drobne zmielenie suszu i bardzo dużo pyłu. O parzeniu takich yerb chyba zrobię filmik (lepszy niż ostatnio). Powiem tylko że podstawą jest odpowiednia bombilla.

Gdy wśród znajomych yerbopijców pokazujemy się z naszym porongo to wzbudzamy zaciekawienie bo jest to jednak coś innego, ciekawego. Na zdjęciu obok widać jakie jest zazielenione w środku, to efekt picia yerby w tym naczyniu. Każda tykwa gdy jest używana ma zielone wnętrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz