24 listopada 2015

Yunnan Special - czarna herbata o złocistych listkach.


Pogoda nie rozpieszcza, więc przyszedł czas na czarne herbaty. Tym razem będzie to Yunnan Special o bardzo charakterystycznym zapachu i pięknym złocistym suszu. Już nie mogę doczekać się jego smaku.


Zacznijmy od listków. Susz składa się głównie z najmłodszych pączków herbacianych, które po oksydacji mają ładny złocisty odcień. Jest też trochę młodych rozwiniętych listków, a wyróżniają się one ciemniejszym, prawie czarnym odcieniem. Zapach jest niesamowity. Lekko czekoladowy, trochę orzechowy, a na koniec słodowy. Już same te aromaty rozgrzewają, a co dopiero sama herbaty.


Zaparzę w kamionkowym czajniczku, który przysposobiłam do czarnych herbat. Na pojemność około 400 ml użyję trochę mniej suszu niż zwykle, bo 7 gram. Myślę, że taka ilość wystarczy a napar powinien wyjść i tak mocny. Wodę doprowadzamy do wrzenia, a czasy parzeń zaczynają się od 2 minut i wydłużają o minutę za każdym kolejnym.


Napar ma śliczny rubinowy kolor. Głęboka czerwień po przelaniu do kamionkowych czarek zmienia się w ciemny brąz. Zapach naparu jest trochę inny niż suszu. Poza nutami orzechowymi i słodowymi dochodzą jeszcze aromaty drewna. Zapach ogólnie jest dość intensywny i bardzo przyjemny. W niczym nie przypomina codziennej "maczanki", z którą najczęściej jest kojarzona czarna herbata. Smak też jest niepowtarzalny. Praktycznie bez goryczki, ale głęboki i pozostający na długo w ustach. Trochę kojarzy mi się z lekką cierpkością czerwonego wina, ale bardziej przypomina mi orzechy włoskie prażone na patelni.

Pewnie gdybym zalała tą herbatę w zimnym kubku i parzyła dość długo, to nie poczułabym żadnego z tych smaków i aromatów. Dlatego właśnie lubię spokojnie usiąść przy dobrej herbacie i zaparzyć ją w odpowiedni dla niej sposób. Ogrzany czajniczek, odpowiednie proporcje suszu, czasu i temperatury i herbata uwalnia to, co w sobie ma najpiękniejszego. Wieczory zaczynają się wydłużać a brak telewizora to idealny pretekst do miłego ich spędzania.

6 komentarzy:

  1. Wyglada bardzo ciekawie. Taki klimat na jesienno-zimowy wieczor. A kolor czarnej herbaty to moj ulubiony z herbacianych kolorow:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bardzo lubię czarne herbaty, ale pod warunkiem, że są dobrej jakości i odpowiednio zaparzone :)

      Usuń
  2. No, można się rozgrzać od samego patrzenia na fotograficzną dokumentację ;) Uwielbiam tę słodową nutę w Yunnanach o złotych liściach, o której wspomniałaś...delikatność i rozkosz dla podniebienia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Foty to zasługa Kuby :) W moich rękach aparat nie jest taki posłuszny...
      A herbata zaiste smaczna i lubiana :)

      Usuń
  3. Witam,
    Chciałabym zapytać-tak z ciekawości-skąd Państwo czerpią informacje o czasie parzenia poszczególnych gatunków herbat? Są bowiem zupełnie inne niż te, które mnie przekazano, dlatego ciekawi mnie z jakiego są źródła. Pozdrawiam serdecznie
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre pytanie o czasy parzeń. To jak parzę daną herbatę wynika z moich doświadczeń z nią.
      Na początku, gdy uczyłam się odpowiedniego parzenia herbaty, a nie tylko zalać i wyjąć torebkę, korzystałam z różnych źródeł, a i tak najbardziej pomocne okazały się rady bardziej doświadczonych w sztuce herbacianej. Jednym słowem praktyka czyni mistrza.

      Teraz czas parzenia dobieram zależnie od herbaty, jej ilości, pojemności naczynia, temperatury wody i tego czego po niej oczekuję lub na co mam ochotę.

      Czasem parzę za krótko, ale wtedy mam możliwość "zawrócić" napar i doparzyć go jeszcze chwilkę, żeby był taki jak powinien być.

      Usuń